Sekta ezoteryczna
Sekta ezoteryczna jest tak samo niebezpieczna, jak sekta kościelna, a może nawet bardziej, ponieważ wiele rzeczy tłumaczy, odwołując się do nauki, na co zdyskredytowana metodologia kościelna nie może już sobie pozwolić. Odwoływanie się do nauki nie oznacza bynajmniej, że ezoteryka korzysta z własnych, przez nią wypracowanych nowoczesnych rozwiązań, bo tak nie jest, oznacza tylko, że pewne obszary życia energetycznego próbuje wytłumaczyć sobie i innym w bardziej przystępny sposób. Korzysta przy tym z osiągnięć nauki i wspólnego dziedzictwa wiedzy, uważając je za swoją własność. Tak samo postępuje Kościół, uznając proroków za swoich synów, choć to właśnie oni, a nie kto inny, ukazywali go jako miejsce występku i zła.
Sekta ezoteryczna robi, co może, by ludzie odnieśli wrażenie: że to, co ona głosi, jest przez nią wypracowane, że jako jedyna ma dostęp do technik i wiedzy, którymi może ingerować w struktury energetyczne ludzkiej cywilizacji. Uzurpuje sobie nawet prawo do ingerencji w przestrzenie duchowe, które przecież dla cząstek materialnych i energetycznych w ogóle nie są dostępne. Skorzystaj ze skutecznego działania:
2017-08-29
Zabijanie dusz... Dziś robi się to w białych, energetycznych rękawiczkach..
Dusza to ty. To zespół energetycznych uwarunkowań zamkniętych w przestrzeniach duchowych. To coś na kształt małej kurki rozwijającej się w jajku, czy też dziecka budującego swoje fizyczne i energetyczne struktury w duchowych wodach. Dusza to wbrew pozorom mała i niedojrzała istota, na którą poluje się tak samo, jak na małe co dopiero wyklute z jajka pisklę. Wiedza o duszy jest pilnie strzeżona, a to co przecieka, jest niewiele warte. Ludzie wierzą w jej nieśmiertelność, choć mija się to z prawdą, jak i w jej nietykalność, uzyskiwaną poprzez wymyślone rytuały, co już w ogóle przeczy zdrowemu rozsądkowi i Bożej Sprawiedliwości (nie mówiąc już o doskonałości Boskiego Ładu).
Jednak dusza to część wzrastającej istoty ludzkiej, która ma szansę na połączenie się ze światem duchowym, o ile obudzi w sobie harmonię sfer. Jeśli nie uda się jej to w określonym czasie, to po prostu słabnie i ginie, umiera tak samo jak ciało fizyczne, choć w porównaniu do niego żyje znacznie dłużej...
Ziemia to planeta, gdzie hoduje się dusze (właściwie duszo-ciała, bo płyny biologiczne są cenna walutą). Utrzymywane w negatywnym rezonowaniu, odcięte od ducha i staczające się w otchłań, są pozbawiane własnej mocy i świadomości tego, co się z nimi dzieje i dlaczego. Stanowią łakomy kąsek dla UFO, jak i istot niematerialnych, które budują z ich cząstek swój własny teatr życia...
Na tej planecie rodzą się jednak ludzie (w swoim wolnym wyborze), którzy starają się ukazać całą prawdę o ludzkim losie, jak i mają moc, by zaprowadzić dusze przed oblicze Ojca... Niestety, prawda w jej prawdziwym wymiarze została przez ciemność wypaczona, niemal zmasakrowana, tak przedstawiona, by zwiedzione dusze sądziły, iż wszystko jest w najlepszym porządku, że żyją zgodnie z prawem i po śmierci dołączą do reszty współbraci. Na dodatek nie muszą ku temu nic robić, bo wystarczy im urytualnienie życia poprzez kościelne i ezoteryczne gusła, które są znacznie bardziej wygodne i miłe dla ucha od prawd, jakie głoszą Wielcy Mistrzowie (obudzeni w duchu ludzie)...
Spójrzcie teraz okiem ciekawości na ludzi, którzy mówią o energiach, o duszy, o Bogu, którzy posługują się niemal identycznym słownictwem, ale słownictwem, za którymi stoją siły sobie przeciwne. Jedni i drudzy grają tymi samymi kartami, ale każda z tych kart przedstawia inną prawdę i inny los po śmierci. Spójrzcie, jak rozpoznać mistrzów tej gry, spójrzcie, jak łatwo ich zdemaskować, oczywiście jest to możliwe tylko wtedy, jeśli wcześniej nie zostało się zaprogramowanym na ILUZJĘ...
2018-01-25
Nie mieszajmy jednak z ezoteryką prawdziwej nauki, która w dziedzinie fizyki i medycyny propaguje nowe rozwiązania tak w podejściu teoretycznym, jak i praktycznym, co ezoteryka uznaje za swoje osiągnięcia, a co najmniej za popierające jej teorie. Dlatego wiele skonstruowanych w ostatnich latach urządzeń ustawiających ludzką energetykę - i przez to poprawiających ludzkie zdrowie w całym wymiarze pól biologicznych i psychicznych - ezoteryka uznaje za swoją własność, za wynalazki potwierdzające to, co ona rzekomo od dawna potrafi zrobić.
Pamiętajmy jednak, że osoba, która posługuje się stosownym sprzętem, jest rzemieślnikiem, kimś w rodzaju wykwalifikowanego pielęgniarza, a nie ezoterykiem. On z ezoteryką może nie mieć nic wspólnego. Z tych różnic musimy zdawać sobie sprawę, bo jeszcze dojdzie do tego, że osobę wertującą strony z najnowszymi osiągnięciami w dziedzinie fizyki uznamy za naukowca, choćby nie wiedziała ona nawet, czym jest teoria względności. Powszechnie sądzi się, że ezoterykiem jest ten, kto potrafi uruchomić w sobie taki potencjał duchowy i energetyczny, który pozwala naprawić błędy w ludzkich zapisach na poziomie fizycznym, energetycznym i duchowym. Takich ludzi określano dawniej mianem „szamana”. I tylko taki człowiek potrafił należycie zadbać o ludzkie zdrowie i psychikę.
Współczesny ezoteryk zaledwie ociera się o taką wiedzę. Najczęściej używa jej fragmentarycznie, za nic nie rozumiejąc jej całego poznawczego mechanizmu, a na dodatek ma do niej awersję. Dlatego ezoterycy od stuleci powtarzają wyklepane formułki o czakrach i świętej geometrii, choć nie mają pojęcia, czym to wszystko tak naprawdę jest. Ezoteryk działa lub udaje działanie zaledwie we fragmencie materialnej i energetycznej rzeczywistości. Reszty nawet nie postrzega. Znamiennym jest niski iloraz inteligencji braci ezoterycznej, co świadczy nie tylko o sztywności programowej, ale i o wstrzymaniu procesu poznawczego, który pewne odmiany inteligencji wynosi ponad przeciętną.
Oczywiście nieliczni ezoterycy rzeczywiście potrafią coś zmienić i jakoś się w tej matni błędnych hipotez odnaleźć, ale większość oszukuje, nic nie wie i nic nie umie, przez co jest zmuszona do świadomego wykorzystywania ludzkiej ignorancji tam, gdzie można na tym dobrze zarobić, na przykład podczas uzdrawiania, czy raczej podczas uruchamiania w ludziach ich własnego mechanizmu samoregulacji. Jak się uda, to dobrze, bo sobie przypiszą zasługi, jak nie, to winą za niepowodzenie obarczą cokolwiek, nawet osobę, na rzecz której podejmują wysiłek uzdrowienia. Zresztą wiedza członków ezoterycznej sekty jest tak żenująco niska, że sam się dziwię, iż wielu z nich ma odwagę się reklamować. Ale skoro nawet oni tkwią w mroku niewiedzy, to co tu dopiero mówić o reszcie społeczeństwa, zajętego przecież swoimi sprawami. Co się więc dziwić, że ezoterycy swoją ignorancję ukrywają pod masą dyplomów i nikomu niepotrzebnych kursów, że ku utrzymaniu iluzji stworzyli niezłe struktury i mity, którymi ogłupiają innych, bezczelnie ich wykorzystując i nic w zamian nie dając.
Ten kto czyta „Nieznany Świat” czy „Wróżkę”, kto obłożył się dziesiątkami dyplomów wypisywanych we wspierającym się i wzajemnie się promującym towarzystwie ezoterycznym (a to kurs masażu, a to kurs uzdrawiania, a to to i tamto), żadnym ezoterykiem nie jest. Albo właśnie odwrotnie: jest EZOTERYKIEM w pełnym tego słowa znaczeniu. Najczęściej to oszust, który przed innymi udaje, że może więcej niż oni, podczas gdy potrafi dokładnie to samo co inni ludzie, czego im wprost nie powie, bo to nie leży w jego interesie. Tworzy więc wokół siebie otoczkę pseudonauki, pseudowiedzy, podczas gdy tak naprawdę jak nic nie wiedział, tak i nic nie wie. Tworzy się kasta „mistrzów”, którzy mistrzami są tylko z nazwy, więc by działać, muszą tworzyć taki obraz siebie, który spotka się ze społecznym uznaniem, dzięki czemu mogą z takiej manipulacji czerpać stosowne zyski. Zapomina się przy tym dodać, że domniemany ezoteryk korzysta z tych samych mocy, które drzemią w każdym człowieku, choć mogą być one programowo zablokowane. Szaman uczył, podpowiadał, jak każdy człowiek sam może ze swojej wewnętrznej mocy korzystać, a nie wikłał go w finansowe uzależnienia.
Proszę zauważyć, że cały polski ezoteryczny biznes opiera się na zżynaniu informacji od innych. Niestety na biernym, bezrozumnym naśladownictwie ta zabawa się kończy. Stąd masowa kompromitacja rynku, który chcąc przetrwać, stworzył wokół siebie nimb ekskluzywnej tajemniczości, którego odsłonięcie za stosowną opłatą ma dać wgląd w sprawy ponadczasowe. Dopiero po jakimś czasie okazuje się, że była to zwyczajna podpucha, że prócz mistyfikacji nie zetknięto się z żadną praktyczną wiedzą, że nie znaleziono szczęścia i oświecenia. Ale staje się to oczywiste dopiero wtedy, gdy jest już za późno na przyznanie się do wstydliwej pomyłki.
Sekta ezoteryczna to niebezpieczna, bo systemowo oflagowana grupa ludzi tworząca społeczne zapotrzebowanie na usługi, które sami proponują. Tworzą cały egregor, cały PROGRAM potrzeb, który sam z siebie tworzy nową chorą rzeczywistość energetyczną, z której jedynie sami twórcy czerpią stosowne korzyści. Są siewcami potrzeb, które z zyskiem sprzedają. Są twórcami pseudosystemów i pseudokursów, na których uczą strachu i utrzymywania napięcia. To jak z Kościołem, który odciął człowieka od Boga, a potem wmówił mu, że Bóg jest osobowy i że w tymże Kościele mieszka. Ezoteryka działa identycznie: uruchamiając potrzeby, które dotąd nie istniały, narzuca wzór nowych zachowań. Ale by to było możliwe, trzeba było wcześniej zburzyć równowagę w świecie energetycznym.
Doszło do takich absurdów, że ezoterykiem okrzykuje się każdy, kto uzyskuje dyplom masażu czy bioenergoterapeuty, choć wystarczy ku temu kupić odpowiednią książkę bądź posłuchać podszeptów własnej intuicji. Rzecz w tym, że bez dyplomu, bez finansowego wkupienia się w szeregi towarzystwa ezoterycznego już niedługo nie będzie mnożna wykonywać zawodu uzdrawiacza nawet w Polsce, choć w tę zdolność Bóg darmo wyposażył każdego człowieka i żaden dyplom czy ludzkie prawo nie musi tego potwierdzać. No, ale gdyby nie ograniczenia, to kto by przyszedł po usługę do ezoteryka?
Stworzyła się więc ezoteryczna klika, która się wspiera w oszukiwaniu ludzi. Tworzą mity, przyznają sobie nagrody, wywyższają się ponad innych, a wszystko po to, by żyć z ludzkiego cierpienia. Tych, którzy wiedzą, o co chodzi, jest garstka, a będąc w mniejszości, na wszelki wypadek nie zabierają głosu. Lekkomyślna odwaga może tu oznaczać koniec dobrze zapowiadającej się kariery. Kto próbował tego chleba, ten wie, jak z dnia na dzień malała klientela u tych, którzy odważyli się mówić prawdę o ezoterycznych machinacjach. Osobiście znam ludzi, których z powodu nagonki odcięto od potrzebujących, choć nieźle sobie radzili z przywracaniem stanu zdrowia. Mafia ezoteryczna wydała na nich wyrok i wszystko się posypało.
Nastawienie ezoterycznej mafii na zarobek wyraźnie widać po mocno rozbudowanej sferze cud-suplementów, które mają być prawdziwym ratunkiem dla zdrowia i naszej kondycji. Rzeczywiście, część z nich wspomaga fizyczne ciało i poprawia układ odpornościowy. Jednak tylko część. Reszta nic nie daje, a niektóre potrafią nawet zdrowiu zaszkodzić. Ale nawet w przypadku tych najlepszych, a więc i najdroższych, sprawa jest moralnie utopiona. Kruczek ukryto na etykiecie, gdzie drobnym drukiem podsumowano zawartość dobroczynnej mieszanki składników. Czy ktokolwiek zastanowił się nad jej treścią? Czy ktokolwiek przytomnie odczytał, co jest tam napisane? Stoi tam jak wół, że produkt został wytworzony z warzyw, tych samych, które po stokrotnie niższej cenie można kupić na targu. I żadne nadzwyczajne pierwiastki nie są tam dołożone, bo dostały się tam wraz ze sproszkowaną łodygą kalafiora. Zagrywka jak z wodą mineralną, tyle że w jej przypadku tylko małe dzieci jeszcze wierzą, że składniki mineralne dosypano łopatą. Poza tym zdecydowana większość suplementów zwyczajnie przegrywa z naturalnym sokiem z marchwi. Nie żartuję, sprawdźcie.
Odnośnie działań energetycznych, ingerujących w sferę duszy i ciała, to zaledwie 2% ezoteryków porusza się biegle po tym obszarze. Reszta z uśmiechem czeka na efekty, które poprzez zawierzenie w moc uzdrowiciela zainteresowany uruchamia sam w sobie. W 90% przypadków to nie uzdrowiciel poprawia stan zdrowia chorego, ale system samoregeneracji, który uaktywnia się na widok machających przed oczami rąk bioenergoterapeuty. Chory odbiera to jako cudowny znak wkraczającej do jego ciała mocy i ani podejrzewa, że sam jest twórcą tych objawów. Nie zapominajcie o tym podstępie, zwłaszcza gdy ściany są udekorowane dziesiątkami dyplomów, a z sufitów zwisają wstęgi z doczepionymi do nich „podziękowaniami”.
Trzeba bardzo uważać, z usług jakiego człowieka się korzysta, bowiem zdecydowana większość ezoteryków to nie tylko oszuści, ale i ludzie wplątani w sieć energii przeciwnej, przez co kontakt z nimi bywa czasem niebezpieczny. Po wejściu z nimi w relacje nierzadko rozpadają się związki, psuje się życie i wbrew pierwotnym założeniom po jakimś czasie pogarsza się stan zdrowia. Każda energetyczna ingerencja w biopole zmienia jego wartość, a decydującym czynnikiem są tu wibracje osoby manipulującej tym polem. Czystych energetycznie uzdrowicieli wciąż brakuje. Nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi.
Jak odróżnić jasnowidza od oszusta. Na 99-u tylko jeden trafia.
Tysiące ludzi mówi, że są jasnowidzami i przepowiadają przyszłość, gdy tym czasem cala ich wiedza to kompilacja internetowych treści.
Przepraszam, że mówię wprost, jak wygląda świat, w który wielu wierzy. Nie chcę nikogo urazić, zwłaszcza tych, co innym zaufali i co w ogólnej manipulacji czują się "zasadniczo" dobrze i komfortowo, z powodu czego ani podejrzewają, że znaleźli się w wyreżyserowanym dla nich matriksie... Ja tylko akcentuję jedną prawdą: wasza prawdę, prawdę o człowieku, który kiedy wszystko jasno widział i z Bogami rozmawiał. Te prawdę wam odebrano i na dodatek zakodowano was na ułomność, na małość, na zawierzanie oszustom. Moim celem jest uruchomienie społecznego mechanizmu (na poziomie energetycznym), który takie zdolności odtworzy u wszystkich Polaków, u ludzi, którzy są w zasięgu mojego energetycznego pola (w tym obszarze mogę utrzymać ich przemianę). Tylko w ten sposób każdy będzie mógł sprawdzić, jak wygląda rzeczywistość, jakie mechanizmy nią sterują i kto tak naprawdę jest oszustem a kto przyjacielem w ukazywaniu prawd o Całości... Cały mechanizm budzenia się ze snu ograniczeń, wzrostu i jasnowidzenia macie przedstawiony na stronie popko.pl... I zapewniam, że żaden przyjazd do mnie na jakikolwiek kurs jest tu niepotrzebny.. Tak wszystko ustawiłem w przestrzeni, byście darmo mogli sie obudzić w całości własnej istoty, wy, moi zapomniani bracia... I prosze pamiętać, że nie jestem kimś wyjątkowym. Sam mam ciężko i sam wciąż nad sobą pracuję. Ale to co mam, oddaje wam po to, byście - ujrzawszy prawdę - innych z rąk niemocy i zła wyrwali...
2017-08-17
Sprawdzałem niedawno osoby reklamujące się jako duchowi uzdrowiciele i egzorcyści, także te występujące w telewizyjnych programach „ezo”, i byłem zdruzgotany ich niską skutecznością. Nie dosyć, że niczego nie robiły, to jeszcze potrafiły nieźle zaszkodzić. Dla przykładu jedna ze starszych pań nagminnie zostawiała w ludziach kotwy, przez co chwilowy stan rzekomego uniesienia energetycznego, postrzeganego jako pozytywne działanie, zmieniał się do 3 tygodni w całkowite rozwibrowanie. Za takie rzeczy powinno się karać. Ale kogo? Naiwnego człowieka, oferującego swoje usługi, który sam padł ofiarą działania sił, z którymi sądzi, że sam walczy, czy samego zainteresowanego za to, że nie wyczuł, z kim ma do czynienia? A gdzie to sprawdzić? Nie każdy potrafi na poczekaniu skorzystać ze skal astralnych.
Kolejna rzecz: wróżby i przepowiadanie przyszłości. Nie przeczę, część osób dosyć zręcznie wnika w tworzące się ścieżki losu, ale żadna z nich nie potrafi ich zmieniać. Odczytują, bezradnie się przyglądając temu, na co się w życiu zanosi i tyle. Nie tego trzeba, ale totalnego oczyszczenia, wzmocnienia i podpowiedzi, jak dalej samemu tworzyć ścieżki losu. Tylko jaki człowiek ma aż tak otwarte serce, by innych uczyć sztuki świadomego śnienia?
Co istotne, wszystkie sztuki magiczne są zaledwie instrumentem potwierdzającym energetyczne i duchowe sygnały dopływające do ludzkiej istoty. Pozawerbalne informacje wciąż nas bombardują, tylko że pogrążony w chaosie myślowym i emocjonalnym człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy. W amoku energetycznym jest na nie głuchy. Wystarczy się jednak wyciszyć, by odczuć pasma tworzącej się rzeczywistości i samemu rozewrzeć stronice księgi wiedzy. Każdy człowiek może opracować własną metodę zaglądania do niej, czy jak kto woli: wynaleźć indywidualny sposób odszyfrowywania docierających do niego informacji.
Wystarczy dla przykładu wziąć garść monet i umówić się z nimi co do znaczenia tworzonych przez nie figur, po czym zadać pytanie i rzucić je na stół. Monety spadną i ułożą się tak, by można było odebrać przekaz wedle ustalonych wcześniej założeń. W ten sam sposób można opracować nieskończoną ilość sposobów pozwalających odczytać krążące wokół nas treści. Tę prostą sztuczkę wykorzystują miliony ludzi na całym świecie, możesz i ty. Każdy z was może zrobić to samo, wystarczy uwierzyć w istnienie pól informacyjnych i pozwolić im przemówić.
Mam nadzieję, że słowa te przeczyta pewien pan, który wydał w ciągu kilku miesięcy u jednej z wróżek 200 tys. zł, po czym dostał takiego mętliku w głowie, że całkowicie stracił orientację w tym, co jest realne, a co nie jest, i trafił w końcu na leczenie. Zaczął mylić możliwe z niemożliwym, a fantazję z prawdą. Czemu wróżka tego nie dostrzegła? Czyżby poprawne widzenie przysłoniły jej cyfry na rosnącym koncie? Gdyby ów pan dogadał się z monetami, siedziałby teraz wygodnie przed telewizorem i popijał piwo.
Oczywiście, trzeba nieco praktyki, by w tym wszystkim się właściwie odnaleźć, ale naprawdę potrzeba na to niewiele czasu. Wspomniałem o tym nie przez przypadek - chciałbym, byście dostrzegli, że to sama umiejętność przygotowywania sposobów odczytywania sygnałów dopływających do człowieka jest techniką, a nie sposób ich interpretacji. Informacje płyną stale z pól duchowych, energetycznych i fizycznych i każdy człowiek może opracować swój indywidualny sposób ich postrzegania. Pamiętacie szamańskie rzucanie kośćmi? Każdy szaman miał inne kości, tak jak wróżbita karty. To nie karty czy kości są techniką, ale sama zdolność odbierania sygnałów. Karty i kości to zaledwie sposób eksponowania techniki. Wymyśl własny, a zaskoczy cię jego skuteczność. I co ważniejsze, będzie dopasowany do twoich indywidualnych predyspozycji.
Kolejną zastanawiającą rzeczą jest masowy wysyp ezoterycznych pseudoartefaków tudzież pojawienie się takich, co owszem działają, ale zaledwie w wąskim spektrum tego, co obiecują ich twórcy, a to oznacza, że z powodzeniem mogą być zastąpione przez wasze magiczne działania, przez waszą moc serca i przez tworzone w umyśle węzły energetyczne, które zawsze właściwie rezonują z energetyczną całością. Czemu o tym wspominam? Bo pojawili się oszuści, którzy za drakońskie sumy, nierzadko przekraczające tysiąc złotych, sprzedają np. karty czipowe z dziwnymi nadrukami, kamienne kule z tajemniczymi rysunki etc., mające rzekomo ratować życie, poprawiać zdrowie i relacje z ludźmi, a które skutecznie działają tylko w obszarze portfela. Namnożyło się tego tyle, że nie można tu już mówić o jakimś konkretnym typie współczesnej magii, tylko o otwarciu magicznej puszki Pandory.
Większość ezoterycznych akcesoriów w ogóle nie działa, część jest ambiwalentna (tyle daje, co odbiera), parę wykazywało słabe tendencje wspomagające, ale są i takie, co rozrywają nawet pasma duchowe, a to oznacza, iż ich niszczące działanie zostało stworzone poza płaszczem energetycznym. Nie sposób się w tym wszystkim połapać, a co tu dopiero mówić o okiełznięciu tego całego chaosu. Może i nie trzeba, zwłaszcza że te wszystkie ezoteryczne stylizacje z powodzeniem może zastąpić narysowany własną ręką węzeł energetyczny. Nawet uznane za dobrze działające odpromienniki, a więc twory, których działanie potwierdziła nauka, mogą być z powodzeniem zastąpione kreacją waszej własnej magii. Miast tracić czas i pieniądze na zakup cudzych wynalazków i popadać w uzależnienie od cudzych mocy, co ogranicza wiarę we własne siły, lepiej sięgnąć po to, w co Bóg wyposażył każdego człowieka. Bardzo szybko się wtedy przekonamy, że Jego propozycja jest lepsza i tańsza od tego, co proponuje ezoteryka.
Kolejnym zatrutym owocem jest barwienie naszej rzeczywistości wszelkiej maści kursami rozwoju duchowego. Jednak poza słowną propozycją niczego owe nie dają, co najwyżej podejmują temat pracy z umysłem, a ten przecież trzeba porzucić na rzecz świadomości. Miast więc wychodzić poza stare konstrukcyjne schematy, oszukany uczestnik takich kursów jeszcze bardziej brnie w energetyczne uzależnienie. Jak dotąd nie natrafiłem nawet na zaszyfrowany przekaz mówiący o pracy ze świadomością, a co tu dopiero mówić o jaźni i świadomości boskiej. Ezoteryka zręcznie wychwyciła światowe potrzeby w dążeniu do obcowania z Bogiem, ale przygotowała taką sieczkę, taką bzdurę, że nawet Kościoły mogłyby się od niej sporo nauczyć. Na którykolwiek kurs pójdziecie, nazw są dziesiątki, to doświadczycie ledwie wyciszenia energetycznego i nauczycie się jedynie poprawniej odnajdywać w relacjach międzyludzkich. Niemniej po czasie i tak wszystko wróci do punktu wyjściowego, bo podstawa do utrzymania zaproponowanych zmian nie może być proponowanymi technikami ugruntowana. Tych nie uczą.
Nadto niektóre techniki stanowią poważnie zagrożenie dla zdrowia psychicznego, jak chociażby regresing, gdzie pozornie nurkuje się w przeszłość doświadczeń ludzkich, a to nie jest prawdą, choć część z doświadczeń może przypominać taki model. Ludzie zapominają, że jest się w tej przestrzeni właśnie z powodu popełnionych wcześniej błędów. Nie przez przypadek zablokowano nam wejścia w przeszłość. Otwarcie tego portalu oznaczałoby dla wielu wejście w zapomnianą całkowitość, gdzie człowiek średnio 85% czasu poświęcał na niszczenie innych ludzi. Możliwość odtworzenia takich stanów na stałe spaczyłaby psychikę. Wtedy można byłoby na zawsze utonąć w swojej małości lub na stałe zsynchronizować zwyrodnienie ze światem ciemności.
Jedynym pozytywnym doświadczeniem podczas takich seansów jest psychologiczne oddziaływanie świadomości na umysł, a poprzez umysł na biologię i ludzką psychiką, co może poprawić fizyczno-energetycznej kondycję, ale to nie ma nic wspólnego z otwarciem wrót do przeszłości. Oczywiście są ludzie, ludzie nie zdający sobie sprawy z tego, co czynią, którzy potrafią uchylić przejście do zapomnianych, ukrytych w DNA stanów i scen z przeszłości. Uczestników takich wejść poznacie potem po eskalacji ego, załamaniu psychicznym i typowym dla sekt zaprogramowaniu. Dawnego, znanego wam człowieka możecie już nie odnaleźć.
Najgorszą rzeczą, jaka może się na wszelkich kursach przytrafić, to zetknięcie z człowiekiem opanowanym przez ciemność. Prędzej czy później płacą za to niemal wszyscy, którzy odważyli się wejść na minowe pole jego wibracji. Na takich kursach ludzie padają łupem niskich wibracji i po czasie wciągają w nie innych. Sypią się związki, pada praca, zmieniają drogi życiowe, ludzie wchodzą w konflikt ze wszystkimi i wszystkim, umiera stare, a nowe, wrogie i nieuchwytne, raz na zawsze zamyka serce.
Ludzi po takich kursach czyszczę nagminnie, więc nie ma co się dziwić, że ezoterycy nerwowo reagują, słysząc wzmiankę o mnie. Co jakiś czas urządzają zbiorowe seanse, na których starają się wiązać mi moc, to znów w listach ostrzegają, że jak nie przestanę się bawić „brudnymi energiami”, to mnie Bóg pokara. Są i tacy, co bez ogródek grożą brutalniejszymi rozwiązaniami. To właśnie tacy ludzie urządzili mi kilka włamań w Warszawie, urabiają opinię w Internecie i hakują stronę internetową. To przez nich zdjąłem czata i księgę gości. To przez nich nie o wszystkim już dziś mówię.
Co do odnajdywania się w pasmach duchowych, czego już w ogóle nie pojmuje i na szczęście nie robi ezoteryka, to wszystko na ten temat macie umieszczone na mojej stronie. Nie jest to wiedza udostępniona za darmo, bo sporo kosztuje mnie utrzymanie tej strony, jak i prawna obsługa likwidowania konfliktów i nagonek reżyserowanych przez osoby negatywnie nastawione do mojej pracy. Liczę jednak na to, że z czasem niektórzy z was staną przy mnie i poniosą sztandar wolności we wspólnym pochodzie ku szczęśliwej przyszłości. Póki co warto wiedzieć, że samo wejście do Świątyni Serca daje więcej, niż wszystko, czego można doświadczyć podczas zabawy z nagraniami hemi-sync czy w czasie medytacji z planszami wing makersów.
Moja moc powoli rośnie, wiele dobrego już zrobiłem, ciągle się uczę i wciąż mam nadzieję, że przyjdzie dzień, kiedy będę mógł uzdrowić z każdej choroby, a wprowadzanie stałych zmian w większych przestrzeniach energetycznych nie będzie stanowić problemu. Lecz by tak się stało, trzeba ustawicznie pracować nad swoim sercem i robić dokładnie co, o czym mówią w Świątyni Serca. Tej prostej zależności odwiedzający mnie ezoterycy w ogóle nie rozumieją. Wierzcie albo nie, ale większość z nich uważa się za świętych tylko dlatego, że są wegetarianami. Pysznią się swoją wiedzą, która nic w oczach świata duchowego nie znaczy. Tam znaczenie ma tylko siła wsparcia dla twórczej wibracji wszechświata, a nie mówienie o tym.
Gdy odczytuję, jak ma się prawda o nich samych i ile mają jeszcze do przepracowania, w złości potrafią trzasnąć drzwiami i jątrzyć gdzie się da, byle sobie samemu udowodnić, że to ja jestem niepoprawny, a nie oni, że to ja się mylę, a już najbardziej w ich przypadku. Niektórzy zwracają skale, jedyny weryfikator prawdy, inni podnoszą na mnie rękę, u co niektórych rozbudzam wyobraźnię, w której widzą mnie na stosie, a wszystko dlatego, że mam odwagę mówić o tym, iż drzwi do świata duchowego dla każdego stoją otworem, i wskazać do nich drogę.
Przyjaciołom podpowiem, by się o mnie nie martwili: nikt i nic mnie nie złamie, bowiem Prawda i Moc stoją po mojej stronie, tak samo jak i po stronie każdego prawego człowieka. A trudności i starcia są naturalnym tłem życia każdego z nas, więc na inny los nie liczę.
Oczywiście potrzeba nieco wiedzy, by w otaczającym nas świecie jakoś się odnaleźć, ale warto na to poświęcić czas. Warto zrozumieć, że do każdego człowieka nieustannie płyną informacje z pól duchowych, energetycznych oraz fizycznych i że każdy bez problemu może z nich skorzystać. W ten sposób będzie w stanie poznać całą prawdę o swoim środowisku i należycie się w nim odnaleźć. Bo dopóki będzie zawierzał zdolnościom innych, dopóty będzie uzależniony od ich wiedzy i umiejętności, to jak wskazuje praktyka, zawsze będzie narażony na umniejszanie własnego potencjału.