Kazamaty
By lepiej zrozumieć rolę, jaką spełniamy w długim "łańcuchu pokarmowym" istniejących we wszechświecie form rozumnego istnienia, jestem zmuszony w telegraficznym skrócie przedstawić uproszczoną wersję ewolucji wszystkich inteligentnych form. Zakładając oczywiście, że nie o prymitywne byty roślinne i zwierzęce, ale o cywilizacje posiadające wysoki współczynnik duchowego rozwoju.
W tym wycinku przestrzeni, który dane mi było poznać, cała materia podlega rozwojowi duchowemu. Oznacza to, iż stworzony na podobieństwo Siły Stwórczej "duch" przenika każdą jej cząstkę, nadając jej określoną wartość, która sukcesywnie się zmienia, podnosząc swoje wibracje, a więc poniekąd ewoluując ku wyższym formom świadomości. Nie będziemy się tu jednak zatrzymywać na omawianiu podstawowych poziomów świadomości materii, będącej ledwie zaczynem wyższych form duchowych, ale od razu przejdziemy do rozpatrywania istnienia z pułapu najwyższych form istnienia. Lecz nie tych, które ów świat zrodziły i odgórnie kształtują, ale tych, które w tym świecie ewoluują.
W całym Multiwersum, tym duchowym, istnieją dwie formy rozwoju świadomości. Pierwsza obejmuje obszary, w których wspólną świadomość duchową posiada każdy atom i nie-atom tej przestrzeni, w których całość jest zespoloną inteligencją, w których najmniejsza cząstka wyraża sobą wiedzę całości. Obszary te zwą się Ciemną Materią. Nazwa ta funkcjonuje nie z powodu panującego tam mroku, ale z powodu braku świadomego podłączenia pod światło. Całe to Multiwersum zawiera bowiem wszechświaty, w których Inteligencja zdominowała samą siebie poprzez odrzucenie własnych nici duchowych. Sama na sobie dokonuje bowiem tak niewyobrażalnych eksperymentów ewolucyjnych, iż ludzki rozum nie jest w stanie tego w ogóle pojąć. Na domiar tego złego wszystko opiera się na jednej logice, na logice form, które wszakże skrajnie się różniące, są w rzeczywistości jednym i tym samym, a zawsze pozbawionym uduchowienia produktem swojej własnej myśli.
Prawdę powiedziawszy, to nie znajduję słów, które w przybliżeniu mogłyby opisać panujące tam warunki, schematy, czy taktykę rozwojową. Żadne znane nam definicje tam nie funkcjonują.
Bym postarał się zrozumieć, z czym mamy do czynienia, przeniesiono mnie w ten obszar i zakotwiczono w czymś, co nazwałbym czaso-trwaniem albo zawieszeniem w odczuwaniu niczego, bo tylko wtedy można cokolwiek tam dostrzec. Natychmiast, jakby już na mnie czekała, pojawiła się przede mną, albo raczej we mnie i nade mną kopia mnie samego, doskonały fizyczny i energetyczny klon, powiedziałbym nawet, że identyczna duchowa reprodukcja. Cały ja z całym własnym sensem istnienia, z korzeniami duchowymi, które gdzieś tam są złączone z Jednią.
Od razu, bo nie upłynęła nawet ciągnąca się w nieskończoność sekunda, zrozumiałem, iż moje lustrzane odbicie tak dalece odbiega od wzorca podstawowego, iż sama świadomość jego istnienia mogła mnie doprowadzić do obłędu. Jeszcze nie zdążył otworzyć oczu, jeszcze nie zdążył się uśmiechnąć, a ja już wiedziałem, iż mam do czynienia z istotą tak doskonałą, a jednocześnie tak ułomną, tak ode mnie ewolucyjnie odległą, iż jej obraz mógł zrodzić się tylko w umyśle największego szaleńca na świecie. Każda miliardowa część sekundy tego spotkania była dla mnie koszmarem. Rozumiałem, iż w chwili jego poczęcia stanowił doskonałą kopię mnie samego, idealne odwzorowanie mojej pamięci, psychiki, fizyczności i czego tam jeszcze chcecie. Ale całą swoją istotą odbierałem coraz wyraźniej rosnące między nami różnice. Obcość, jakiej człowiek nie jest w stanie doświadczyć nawet na poziomie genetycznym. Ta obcość narosła do niewyobrażalnych rozmiarów w czasie może jednej milionowej sekundy. Tak, w tym fragmencie postrzegania rzeczywistości pojąłem, jak dalece odmienną jest postrzegana przeze mnie postać. Ta inność paraliżowała wszystko, co mnie stanowiło.
Nie wiem do dziś, na ile to odczucie wynikło z innego poziomu wibracji, z innego poziomu uduchowienia, ale owa ewolucyjna odmienność jest niczym wobec przerażenia, jakie ogarniało naszych przodków, gdy potężne kły tyranozaura zaciskały się na ich ciałach.
Ciemna Materia jest w stanie odwzorować w ułamku sekundy całe systemy gwiezdne (z naszego obszaru ewolucji) wespół z zamieszkującymi je cywilizacjami, lecz od samego początku ich zrodzenia sama przez nie się przejawia, co dla jednostkowej świadomości jest progiem nie do przekroczenia. Istoty przez nią powołane do życia natychmiast zostałyby pogwałcone wszystkimi prawami, jakie stanowią u nas tło duchowego rozwoju, poczynając od praw stanowiących o naszej wolności i niezależności. Owo totalne, genetyczne podporządkowanie, owo niewolnictwo jest tak całkowite, iż istota taka już w chwili jej powołania zaczyna dążyć do dezintegracji samej siebie, a jednocześnie wie, iż jest to absolutnie niemożliwe. Po prostu koszmar...
Na szczęście w naszym Multiwersum obowiązuje zupełnie odmienny typ ewolucji, ewolucja poprzez podnoszenie poziomu wibracji samodzielnie rozwijających się cząstek świadomości. Lecz i tu sprawa nie wygląda tak różowo.
I tu zaczyna się nasza historia...
Ogólnie rzecz biorąc istnieje w naszym Multiwersum siedem wszechświatów. Nie wchodząc w detale, w kontrowersyjny spór roli nieparzystego wszechświata, w połowie z nich ewolucja duchowa polega na stwarzaniu cywilizacji, w których przedstawiciele rozwijają się, łącząc umysł z emocjami. Są to tak zwaneświaty hierarchiczne, strukturowe, gdzie jednostka jest całkowicie podporządkowana nadrzędnym strukturom. Tu nie ma miejsca na rozwojowy indywidualizm. Tu panuje stała, odwieczna konkurencja, wrogość, nienawiść, walka o przywileje i wypaczony wzór społecznego szacunku. Wszelki "ludzki" odruch jest natychmiast karany, a co najmniej zauważany, odnotowywany i w ogólnym obrachunku ściągający na takiego wyłamującego się spod ogólnych prawa osobnika różnego typu represje.
Reasumując, omawiamy typ społeczeństwa, w którym jednostka się w ogóle nie liczy, której wyznacza się niehumanitarne cele, w której toczą się ustawiczne wojny (także międzyplanetarne i międzygalaktyczne) i zatargi, gdzie serce jest tym, czym dla nas niegodziwość: rzeczą nie do przyjęcia. O znanym nam modelu rodziny należy zapomnieć, bo dzieci "przechowuje" społeczeństwo, programując je od chwili pierwszego krzyku na swoją modłę, czyniąc z nich roboty i bezrozumne machiny do zabijania.
By ewoluować w tych wszechświatach, by podnosić poziom wibracji, trzeba nie lada poświęceń. By w tak zwartych i antyludzkich strukturach w ogóle ów proces zakończył się sukcesem, trzeba wielu tysięcy wcieleń. Życie jest bowiem tak odgórnie zaplanowane, by jednostkę prawdziwie uwięzić w kole ponownych wcieleń, by droga do światła, by wyzwolenie były dla niej pusto brzmiącym stwierdzeniem.
Wiele cywilizacji z tego obszaru poprzez tworzenie społeczeństw na powrót kształtujących duszę zbiorową w ogóle zablokowało swój rozwój. Zaś wszelkie nowoczesne pozornie supertechniki przenoszenia świadomości do klonowanych ciał zapoczątkowały nawet degenerację całych gatunków tak pod względem duchowym, jak i fizycznym. Niektóre z nich próbują naprawić ten błąd, starając się stworzyć biologiczną krzyżówkę z rasami, w których forma zindywidualizowanej duszy rozwija się w miarę w jak najkorzystniejszych warunkach cywilizacyjnych, gdzie zniewolenie jednostki jest jak najmniejsze.
Przypomnijmy, ten model ewolucji opiera się na połączeniu umysłu z emocjami, na wyłączeniu ośrodka serca.
W pozostałych wszechświatach ewolucja doprowadziła do wykształcenia się społeczeństw, w których łączy się umysł z sercem. Mamy tu do czynienia ze społeczeństwami tworzącymi struktury w pełni akcentujące udział serca w duchowej przemianie jednostki. Miłość, braterstwo, poszanowanie wolnej woli, oto przymioty, jakich wciąż próżno szukać w naszym modelu. Prawo wolnostanowienia i wolnostojeństwa właśnie tu znalazły swoje prawdziwe odbicie.
Doskonały model rodziny i godny zabiegów wzór społecznych stosunków zaowocowały stworzeniem sielankowej krainy, gdzie nie istnieje głód i nędza, gdzie każdy bez przeszkód może sięgać po to, co sobie wymarzy. Sielanka. Śmiało można byłoby rzec: kraina mlekiem i miodem płynąca. Raj. Niebo na ziemi. Ale coś za coś.
Ów rajski zakątek ma to do siebie, że opóźnia bolesne zrozumienie cierpienia, rozciąga w czasie doświadczenie przeciwieństw każdej pożądanej dla duszy wartości. Bo jakże tu ocenić miłość, jak poznać jej ogromne zalety, gdy nie istnieje przemoc, a konflikty w pracy sprowadzają się do ustalenia w atmosferze wzajemnej przyjaźni, gdzie powinno się kłaść zszywacz do papieru: na lewej czy po prawej stronie biurka. Więc i tu trzeba od kilkuset do kilku tysięcy wcieleń, by dusza mogła podnieść swoją energetyczną wartość, a umysł wyzwolić poza granice "zaprogramowania".
I tak poznaliśmy kolejny model ewolucji, w którym łączy się umysł z sercem, świadomie rugując działanie negatywnych emocji. Właśnie my, człowiek ziemski, należymy do tego szablonu.
I teraz uwaga! Zamysłem stwórców tego świata, co potem wyraziło się wcieleniem owego zamysłu w (nieuświadamiane) działania wielu cywilizacji, postanowiono stworzyć istotę idealną, hybrydę, mutanta duchowego, który złączyłby w sobie najkorzystniejsze cechy przedstawicieli obu modelów ewolucji duchowej, tej promującej zintegrowanie umysłu z emocjami, i tej stawiającej na konsolidowanie umysłu z sercem. Powstał program, w ramach którego miano wyprodukować bardzo samoświadomą, a jednocześnie bardzo otwartą na świat krzyżówkę, kogoś, kto mógłby w odległej przyszłości stawić czoła Ciemnej Materii.
Zamysł był prosty, realizacja również, choć dla "produkowanego ideału" oznaczało to ewolucyjną drogę przez mękę. Formalnie kilka strukturowych cywilizacji poszło na stworzenie rasy biologicznych niewolników, kogoś sobie podobnego, ale jednocześnie tak duchowo odmiennego, by można go było bezkarnie eksploatować i w konieczności eksterminować.
By wydzielona z ducha dusza zechciała się przejawić na poziomie materii, musiano zawrzećporozumienie z obszarem astralnym. Tym to sposobem człowiek astralny zgodził się również rozwijać na planecie przynależnej światom hierarchicznym. Ale zgodził po zawarciu porozumienia odnośnie warunków, w jakich miałaby rozwijać się ludzka cywilizacja. Nasi biologiczni stwórcy nie mieli jednak zamiaru dotrzymywać wcześniejszych postanowień. Już w "konstrukcie biologicznym" zastosowali szereg przeróbek, które nawet z poziomu DNA uczyniły z naszych ciał prawdziwe energetyczne automaty. A wszystko po to, aby człowiek nie potrafił osiągnąć właściwego poziomu świadomości, by uwikłany w wewnętrzne konflikty nie był w stanie uruchomić własnej mocy duchowej, jedynej siły zdolnej zablokować funkcjonujące w nim kody, takie energetyczne programy, które uruchamiają się, jak i przestają działać przy określonym poziomie wibracji, jaki w człowieku stwarzają rzekomo życiowe sytuacje.
Kody mają różnorodny charakter, jedne są nastawione na wysyłanie do adresata energii o określonej wibracji, inne, mniej wyrafinowane, czerpią ową energię z ogólnego tła ludzkiego biopola. Większość z tych programów, które sterują ludzką energetyką (i psychiką), dotyczy tylko podstawowych ciał energetycznych, ale są i takie, które potrafią zmodyfikować drgania wyższych ciał subtelnych, uniemożliwiając człowiekowi jakikolwiek rozwój duchowy. Tak dzieje się w przypadku osób, których inkarnujące się dusze powzięły zamiar walki o wyzwolenie człowieka. Po wcieleniu zostają namierzone i unieszkodliwione, zamknięte w duchowej niemocy. A gdy jakimś cudem są w stanie zerwać pętające je kajdany, czy to własnymi siłami, czy przy udziale osób drugich i trzecich, do ataku ruszają siły, z których istnienia ludzie w ogóle nie zdają sobie sprawy. A wszystko po to, by człowiek nie potrafił o własnych siłach wyzwolić się z energetycznych kajdan.
Są dwa rodzaje wejść w energetykę człowieka: z zewnątrz, stosowane przez wrogie nam, a egzystujące wokół nas siły przeciwne naszemu duchowemu rozwojowi, te z którymi dzielimy wielowymiarową przestrzeń Matki Ziemi, i wewnętrzne, umożliwiające ingerencję przez inne cywilizacje.
Ponieważ rozwijamy się we wszechświecie cywilizacji hierarchicznych, są one zainteresowane pobieraniem wyłącznie niskowibracyjnych energii, które tworzą się w ciele i psychice człowieka na kanwie lęku, nienawiści i agresji. Trudno się więc dziwić, iż owe kody ukierunkowują człowieka na duchowe zatracenie. Proszę przy tym pamiętać, iż owo krzywdzące działanie w oczach owych eksploatujących nas cywilizacji nie jest czymś nagannym, gdyż od zarania dziejów jesteśmy dla nich niczym więcej tylko energetyczną strawą.
Przy tym typie agresji energetycznej mówimy o "wejściach". Tak więc nasi bezpośredni stwórcy zamierzali uczynić z nas nie tylko fizycznego, ale i energetycznego niewolnika. Pierwsze się im nie udało, gdyż nasi astralni bracia wciąż przypominali nam o naszych prawach i naszej mocy duchowej. Niestety, przy korygowaniu struktur energetycznych człowieka czwartej z kolei ziemskiej cywilizacji wprowadzono tyle zmian, iż pozbawiono nas świadomości istnienia duchowej części własnej istoty i umiejętności korzystania ze zmysłów niefizycznych. Na szczęście tym razem nasi bracia z astralu utworzyli oddział dozorujący, który w osobach wielkich mistrzów, jak Jezus czy Budda, ustawicznie przypominał o naszych prawach i wskazywał na sposoby wyrwania się spod jarzma obcych cywilizacji.Niestety ich nauki umiejętnie usunięto ze skarbnicy ludzkiej wiedzy, a to, co został, tak przekształcono, by zamknięty w ignorancji ludzki ród nie był w stanie podźwignąć się z kolan.
I choć wciąż można to uczynić, nie jest to zadanie wcale takie proste, bo oprócz obcych cywilizacji, w tym i naszych bezpośrednich stwórców, sprowadzono na Ziemię istoty zamieszkujące światy energetyczne, które niewidzialne dla zmodyfikowanego ludzkiego oka, mogły nas skutecznie utrzymywać w stanie permanentnej energetycznej kontroli. W największym skrócie mówimy tu o istotach, które "Góra" nazywa kapturowcami.
"Pierwszym" był ... Borg Sourel (trzy kropki oznaczają istnienie znaku graficznego miast litery), istota tak wycieńczona w swoim prawdziwym świecie, iż ledwie mogła utrzymać się przy życiu. Jednak na planecie Ziemia, pozbawiona konkurencji pobratymców, natychmiast rozwinęła swoją moc. Niepostrzegalna dla ludzi, zakotwiczona w nich energetycznie, bardzo szybko stała się silna i potężna. A ponieważ "prawo" zakazało wprowadzania w świat energetyczny wyłącznie sił wrogich człowiekowi,podzieliła się ona na dwie części, na światło i cień, na dobrego i złego, na Borga Untela i Sourela Mefistefelesa, którzy -- już bardzo potężni -- podporządkowali sobie kolejnych przeniesionych tutaj kapturowców. Przy czym armii Borga Untela nikt nie miał zamiaru zasilać.
Ponieważ "kapturowców" jest bardzo mało, po wzrośnięciu w siłę, swoimi sposobami ściągnęli z innych wymiarów "demoloków", upiorne, ginące w swoim świecie postacie, które podłączały ludzi,przekazując nadwyżki energetyczne kapturowcom, czyli swoim bezpośrednim panom.
Komuś zapewne wyda się dziwne, że nasi biologiczni stwórcy sami stworzyli sobie konkurencję w tym wymiarze, dzieląc się ludzką strawą, lecz nie do końca jest poprawne sformułowanie. Po pierwsze odciążyli się w pracy, po drugie bazują na nieco wyższym rodzaju wibracji. Efekty tego układu warte były zachodu i współpracy.
I tak to człowiek stał się kosmiczną bateryjką, której energię poprzez wewnętrzne wejścia podkradają kosmiczni agresorzy, a poprzez zewnętrzne podłączenia demoloki, którzy za prawo żerowania na człowieku oddali się w posłudze kapturowcom, w tej chwili niebywale silnym i mądrym istotom.
Jednak demoloki są zbyt prymitywni, by móc sobie poradzić z wieloma problemami, jakie sprawiają niektórzy krnąbrni, czyli dążący do wyzwolenia ludzie. W przypadkach kłopotliwych doskonale dają sobie demony, istoty silne i przebiegłe, na tyle mądre, by sprowadzić człowieka na złą drogę, i na tyle głupie, by nie być w stanie przeciwstawić się kapturowcom, którzy ściągnęli ich z obszarów o nieznanym mi typie ewolucji. Wszyscy oni solidarnie okradają człowieka, wzrastając na jego cierpieniu i energii.
Lecz Borg Untel pozyskał do współpracy jednego z demonów i pozwolił mu wzrosnąć w siłę znacznie przekraczającą poziom normalnego kapturowca. Tym to działaniem powstał pierwszy biały demon, a imię jego to Uria... ... (dwie litery graficzne), który wraz z nim przeszedł na stronę ludzkości i wraz z uświęconymi, jak popularnie nazywa się Białych Braci, przygotowuje się do walki, jaką już za mojego życia stoczą ludzie ze wszystkimi siłami przeciwnymi naszemu rozwojowi.
Tak więc nasi bezpośredni agresorzy znajdują się nie tylko w przestrzeni kosmicznej, ale są również zgrupowani w wymiarach tworzących nasze bezpośrednie otoczenie. Jest jednak jeszcze i jeden czynnik, który na równi z nimi, choć niematerialny, modyfikuje naszą psychikę, zamykając nas w ogłupiającym kręgu egoizmu i niewiedzy. To opisana dokładnie w "Duchy. Kosmiczne niewolnictwo człowieka" matryca, sztuczny twór, który jest czymś w rodzaju energetycznego wzorca zachowań, który powoduje, że w określonych warunkach reagujemy automatycznie, jak zaprogramowane maszyny.
Nasz układ informacyjny, system nerwowy (energetyczny), jest tak skonstruowany, byśmy szybciej reagowali, niż zdążyli zastanowić się nad swoją reakcją, by było za późno na cofnięcie działania, które wydaje się społecznie usankcjonowane, choćby sama jego istota byłą sprzeczna z prawem duchowym. Dlatego na kuksańca w sklepie reagujemy gniewem, i do głowy nam nie przyjdzie, że być może oparła się na nas osoba bynajmniej nie pijana, ale zasłabła z przyczyn zdrowotnych.
Narzucone nam prawo gospodarcze, religijne, polityczne, społeczne, środowiskowe, rodzinne i jakie tam tylko chcecie, tak konstruuje nasz wzór myślenia i zachowania, byśmy przez całe nasze życie przekształcali tylko niskowibracyjne emocje, by lęk, nienawiść, złość, zazdrość, pycha itd. kształtowały podłoże naszego istnienia i tym samym wyznaczały warunki do kształtowania się przyszłości całej ludzkości. Wmawia się nam, że walka o wolność narodową jest cnotą, choć mordujemy na wojnie ludzi w imię wcale nie naszych interesów. Model rodziny, formy zachowań w pracy, głód, wyzysk, nauka (cały system leczenia i poznawania świata) jak do tej pory wciąż skutecznie degradują jakość i ograniczają długość ludzkiego życia, a wszystkie religie ograniczają duchowość, każąc słono płacić za fałszywe pośrednictwo w dążeniu do raju, który i tak jest nam należny.
Tymczasem całe to oprogramowanie można zastąpić jednym jedynym stwierdzeniem: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, by życie nabrało prawdziwego aromatu.
Nadto siły przeciwne naszemu rozwojowi szczują nie tylko człowieka na człowieka, ale również oczyszczające się dusze na ludzi, a ludzi na oczyszczające się dusze, tworząc pozory walki z nieczystymi siłami, jakie mają być usadowione w znieprawionej naturze człowieka, choć to właśnie człowiek jest tu najczystszą z istot, gdyż pochodzi bezpośrednio z obszarów, gdzie ewolucja scala umysł z sercem.
Ale o tym jeszcze będzie. Przypomnijmy, by dopełnić obrazu: niewolą nas programy (matryca), a z energii skutecznie okradają obce cywilizacje i poprzez demolaków i demonów kapturowcy. Nadto i jedni i drudzy, czy to mamy do czynienia z wejściem czy podłączeniem, tak modyfikują ludzką psychikę, iż człowiek nie zdaje sobie nawet sprawy, iż zaczyna postępować i myśleć niezgodnie z własną naturą czy z wcześniejszymi własnymi postanowieniami, o ile były one skierowane na jego czy innych ludzi dobro.
I proszę mi wierzyć, że film Matrix, w tym co widziałem, znacznie ustępuje koszmarowi rzeczywistości. Wielu zapewne teraz zapyta, czy jest jakiejś wyjście z tej sytuacji, czy człowiek może się wyzwolić i odzyskać kontrolę nad własnym życiem? Tak, może, i jest to proste, o ile tylko będzie wytrwały i o ile znajdzie się ktoś o odpowiedniej mocy gotów pomóc mu zerwać podłączenie. Nim do tego problemu dotrzemy, musimy jeszcze chwilę zatrzymać się przy kwestii ludzkiej energetyki.
Prawdą jest, że duchowa energia zbiega poprzez szczyt głowy do podstawy kręgosłupa, ale prawdą też jest, że otwieranie ośrodków świadomości w żaden sposób nie przyspiesza rozwoju duchowego. Także zabawa z kundalini niczego tu nie zmienia, gdyż to nie ona aktywizuje przemianę, ale zachodząca w człowieku przemiana jest przyczyną jej ruchu.
Nas nawet i to nie interesuje w tej chwili, gdyż naszą uwagę zatrzymuje w tej chwili energia, jaka od centrum Ziemi wchodzi do nas od podstawy kręgosłupa. Właśnie tę energię ludzkie organizmy, chcą tego czy nie, muszą przetwarzać, zwielokrotniać i w postaci określonych myśli i emocji wyrzucać w przestrzeń.
Energia ta jest neutralna, nie zawiera bowiem w sobie żadnego zdefiniowanego jak polaryzacyjny ładunku. Jest czysta i tylko od człowieka zależy, jaką jej nada wartość. I właśnie w momencie wpłynięcia owego ładunku do człowieka zaczyna się cała zabawa w życie, cała misternie pleciona sieć zniewolenia, a zarazem pojawia się i rozwija umiejętność transformowania owej energii na wartości powszechnie uważane za dodatnie.
Jeśli ową energię wprowadzimy do ciała w lęku i niepewności, natychmiast uaktywni ona matrycę, wymuszając na nas zachowanie i sposób myślenia odpowiadający światom hierarchicznym, gdzie nie ma miejsca na ludzką solidarność, miłość i braterstwo. Jeśli natomiast ową naciskającą na nas energię przetworzymy w miłości i zaufaniu, będziemy mogli myśleć i postępować zgodnie z prawidłami duchowymi. Tu poszanowanie dla życia, dla siebie i drugiego człowieka, jest sprawą nadrzędną. Tu rozwija się miłość, otwiera serce i dochodzi do złączenia umysłu z sercem (jak to mówią mistrzowie: do sprowadzenia czystego umysłu do otwartego serca). Innymi słowy, przetwarzając tę energię w miłości i zaufaniu oddajemy hołd naszej prawdziwej duchowej naturze i uzyskujemy możliwość korzystania z naszej własnej mocy duchowej.
Wybór jest oczywisty, nadto podpowiadany głosem serca, który roboczo zwiemy sumieniem. Lecz świat jest tak skonstruowany, tak oprogramowany, byśmy...
(reszta w "Wojnach Energetycznych").