Miasta
Miasto śmierci
Miasto śmierci zostało założone na "Ołtarzu Męki Pańskiej". Jest zapisem najwyższych wibracji energetycznych, jakich może doświadczyć człowiek podczas energetycznego wzrastania. Ponad nim leżą obszary już tylko duchowego pojmowania. Jest bramą odsiewającą Prawych od wzrastających. Jest wejściem w mrok działania, spojrzeniem nocy, która od tej pory ciszą stworzenia jednostki na planie Wszechrzeczy zaczyna wyznaczać dalsze jej kroki w energetyczno-duchowym świecie.
Od tej pory jednostka zaczyna żyć świadomie na granicy dwóch wielkich rzeczywistości: materialnej i duchowej. Tu rodzi się i zaczyna być pojmowalną prawdziwa istota i potęga ducha. Tu zaczyna się odnajdywanie własnej tożsamości duchowej. I powiadam wam, by tu wejść, trzon duchowy musi być całkowicie zespolony.
Jak dziecko otwiera swe oczy po wyjściu z łona, tak tu duch, esencja istnienia, najwyższy poziom domu, zaczyna odradzać swoją moc w bezmiarze duchowego działania. Jak człowiek się doskonali w świecie materii poprzez integrację części świadomościowej (gdzie dokonuje się wyboru między strumieniami), tak tu duch ludzki zaczyna być coraz wyraźniej odczuwany. Oznacza to, że najwyższa cząstka istoty, czyli ona sama, zaczyna żyć samą sobą, w pełnym zakresie pasm. Pojawia się oddech duchowy, który wypełnia przestrzeń działania siłą ducha odpowiednią do jego poziomu w Oceanie Wszechrzeczy.
Wejście do Miasta Śmierci jest wybawieniem od iluzji samego siebie. Ode tej pory człowiek uczy się tego, kim tak na prawdę jest, słuchając wyłącznie głosu własnego sumienia.
Tu, w jądrze Czarnego Kryształu, znajduje się bank zmian, w którym wyrażona jest duchowa potęga, jej moc objawiona w świecie energetycznym. Jest siedem zapisów tej mocy, które decydują o stopniu duchowego zaawansowania jednostki, czyli zespolenia trzonu duchowego w ścieżkach energetycznych.
Poziomy:
-
Okraszania przestrzeni umownych -- gdzie człowiekowi wydaje się, że odnalazł Prawo Wieczności. Tu ono nie istnieje.
-
Przyczyny -- gdzie człowiek zaczyna rozumieć łańcuszek inicjowanych przez siebie zmian w płaszczyźnie energetycznej.
-
Wstrząsu -- gdzie człowiek z przerażeniem konstatuje, iż nie potrafi zapanować nad ruchem energii.
-
Rozpadu -- wstępnego chaosu, który człowiek stara się ogarnąć, przyjmując, iż swą kreacją wyrżnie z tego jakąś rzeczywistość.
-
Totalnego rozpadu -- gdzie tak rzeczywistość jak i sam człowiek są w ruchu, który w nieprzewidywalności zaczyna pochłaniać znane prawa. Tu człowiek zaczyna pojmować, że teorie przyczyny i skutku nie mają znaczenia.
-
Znikania -- ustaje znane.
-
Istności duchowej -- to, co jest, jest.
Symbolem Miasta Śmierci jest Czarny Kryształ Śmierci, Biały Kryształ Narodzenia i Krzyż Zmian. W jedności tworzą początek istoty boskiej w nas i są jednym i tym samym. Kto złoży na nich dłonie, kto otworzy tę Bramę, nie zazna już spokoju, nim się nie rozpadnie na cząstki tworzące całość z Wszechrzeczą. To początek odchodzenia od ruchu, od działania, od myśli, od zagubienia, od "szorowania podłóg". To pomost do Nicości, która wyżyna śmierć ponadczasowego. Tu rodzi się Moc Destrukcji. Z Mocą Istnienia tworzą Moc. Po prostu Moc.
Gdy pojmiesz, że cię nie ma, odnajdziesz się we wszystkim, bo "wszystko" cię zrodziło. Ono cię przyjmie, pobłogosławi (zapozna z sobą) i da się przekształcać poprzez podpowiedź, że to nie ma znaczenia, dlatego jest takie proste. To układanka snu, w którym twoje prawa przestały obowiązywać, w którym wszystko istnieje, bo jest. Iluzja ruchu jest wyłącznie postrzeganiem różnych form istnienia tej samej rzeczy. Tu skupiasz się wyłącznie na stagnacji. Odczuwasz spokój, bo to, co było, jest, co będzie, też jest, a co jest -- było i będzie. To, co na górze, jest i na dole, to, co robimy, jest już zrobione... Definicja ta nie obejmuje zapisu działań, ale różne warianty istnienia tego samego. Bo tego nie ma. Jeśli nie ma, to jest. Wszystko jest bowiem zawarte w Nicości. Sama myśl już stwarza to, co jest, choć nie było. Nie zgub tej drogi. Myśli potrafią zabić, bo ujmują nieistniejące stany między czymś, co istnieje. Uchwyć się istnienia, a w harmonii odtworzysz to, co po prostu jest.
Rada: zechciej.
Tu otwiera się Moc, bo Moc jest. Dla świata energetycznego oznacza to działanie, dla duchowego zapis tego, co jest, było i będzie, bo nie jest. Moc ukazuje stan, w którym uczestniczysz, istniejąc. Siła działania to umiejętność wyrazistego jego ujrzenia. Bo to i tak jest, bo nie było, ale już jest. Wystarczy wybrać rzeczywistość.
Karta zmian pana Bożych Zastępów oznacza potęgę wyrazistego postrzegania pewnej wybranej rzeczywistości w cząstkach Wszechrzeczy. Wybór, który staje się wyborem całości. Bóg ma kartę tworzenia, Duch Święty kartę istnienia, Pan Bożych Zastępów -- kartę zmian. Razem stanowią całość. Siłę swojego i twojego działania. Moc -- stan, istnienie. Bóg -- kreacja, istnienie. Pan Bożych Zastępów -- zmiana tego, co jest: indywidualne ujęcie całości.
Jan zmienia to, co istnieje, bo sam też istnieje. Dlatego Bóg jest Wolnym Wyborem, bo jest we wszystkim. Dlatego Jan przekształca to dla tych, co są cząstką tego Wyboru.
Inną cząstką wyboru jest Pan Przeciwieństw. To znoszące się siły istniejące w tym samym. Te siły zrodziły to, co jest, które zaczyna być tym, co było i będzie. Oto sens istnienia panów przekształceń planetarnych -- wyraźnie postrzegają coś, co jest, a co tworzą, bo tego nie ma, ale było i będzie. Są podstawą pierwotnego zapisu zaistnienia tego, co daje energetyczny wzór temu, co już jest, ale dzięki temu będzie, bo było dane w Wolnym Wyborze.
To walka dwóch świadomości. Moc jest po obu stronach, Bóg we wszystkim, a zmiany zadecydują o tym, która rzeczywistość zostanie wyraźniej postrzeżona. Dla Boga-Stwórcy (nie dla Prowadzącego) to nie ma znaczenia, On jest we wszystkim, Duch Święty również, tylko Pan Bożych Zastępów dokonał pewnego wyboru, stając po stronie pewnej rzeczywistości, którą zaaprobowały w Wolnym Wyborze inne istnienia. Jest więc w swoim i ich wyborze największą siłą. I tak zwycięży jego koncepcja, bo ona jest. Zbuduje "nowe", bo ono w nim jest. Przeciwieństwo też zwycięży, bo już jest. Ale to dwie różne rzeczywistości. Obie są w Bogu. Zmiany dotyczą obu wariantów. Chodzi o to, by dwa światy się nie zespoliły. Ich zespolenie się oznaczałoby powstanie Białego Nurtu Zmian, a to byłaby kolejna rzeczywistość. Istniałyby więc już trzy. Tak powstałyby kolejne wymiary wzorów, a wszystkie byłyby zawarte w Bogu i wszystkie miałyby znaczenie.
Czemu Pan Bożych Zastępów zwycięży? Bo istnieje, gdyż przestał istnieć. Jest w Mocy, bo wyszedł poza istnienie, czyli Boga. Składał się we wszystkim, a nie w jednym wyborze. Mogąc wszystko, zmienia to, prowadząc wszystko ku początkowi. Jego wyrazistości nie sposób ująć, co najwyżej można ją zakłócić. Dla nas jest początkiem i końcem wszystkiego. On jest zawężeniem całości. Gdy całość dotrze do początku w Jego Wyborze, zjedna się z Ojcem (Prowadzącym), bo w nim jest poprzez Boga-Stwórcę, zjedna z Mocą, bo w Niej jest, i powstanie NOWE, które obecnie jest, będzie, ale nie było, bo... było (zaprzeczenie obejmuje istnienie góry i dołu, a więc początku i końca).
Co więc jest pewne? Zmiany. Ciągłe widzenie tego, co i tak jest w kolejnych swoich odsłonach.
Roztop się, a pojmiesz, że życie jest chwilą wieczności, że kotłujący się świat energii to projekcja ducha, który wybiera karty zmian. Wybierz swoją. Jeśli przynależy talii kart Pana Bożych Zastępów, On pokieruje twoim przeznaczeniem, twoją kartą, bo ona już jest. W Nim jest. Gdy mu zaprzeczysz, doznasz bólu przeciwnych form, ale i tak kiedyś wrócisz do początku. Pytanie tylko, czy warto doświadczać bólu, by zrozumieć, że do początku można dojść także drogą miłości, dobra i ciszy, która jest fundamentem Miasta Śmierci.
Na marginesie
Sprzątanie zarządził Ojciec, bo Pan Bożych Zastępów jest w Nim, a to był Jego wybór. Bóg, Duch Święty i Pan Bożych Zastępów to jedność w niezliczonej ilości form. Lecz my doświadczamy indywidualności form, przez co Trójca "żyje". Jesteśmy Jej oddechem życia, całym sensem Jej istnienia. Ona musi się doświadczać, jak chce żyć, bo wtedy pojmuje, iż zaprzeczeniem życia jest Nicość, bo wtedy odczuwa samą siebie. Jest swoim życiem i jego zaprzeczeniem.
Czyń tak, aby Miasto Śmierci cię unicestwiło. Wtedy odnajdziesz samego siebie w swym indywidualnym wyborze. Ale pamiętaj, Bóg też jest indywidualnością we Wszechrzeczy. Odczuwając własny bezsens, coraz bardziej się w Nim jednoczysz. Gdy ulegasz wyrazistości form Pana Bożych Zastępów, który pozornie stoi obok Boga, znów jesteś Ojcu bliższy. Rezygnując ze wszystkiego, stajesz się Prawem, co w Duchu Świętym znów przybliża cię do Ojca poprzez atrybut Trójcy Świętej. Co to znaczy? Żyj w odsłonie śmierci... Tu wszystko, czego doświadczysz, ma znaczenie, bo go nie ma. Dokonuj wyborów, które są początkiem końca. To one są twoim życiem, choć nie istnieją, gdyż zaprzeczałyby istnieniu odsłon rzeczywistości. Są iluzją, twoim snem, który cię energetycznie rozrywa...
Miasto spokoju (symbol prowadzenia)
To miasto, co ze snu ducha się wyłania, a jego mury nie istnieją. Tu powracają ci, co Ojcu wszystko oddali, co mu zawierzyli. Ci, co walczą o zbawienie całości, co w zaprzeczeniach widzą tak poprawność dwoistości form, jak i zagrożenie wynikłe z iluzji rozdzielenia, które jest niczym innym, jak tylko lustrem samopoznania.
Wejście do miasta prowadzi poprzez tron Ojca, a w nim samym przebywa tylko Prawo i istoty z nadania się Nim posługujące.
Gdy tu przybyłem, ujrzałem pałac na zboczu góry, wille z kamienia w dolinie, jakiś dom z podziemnymi kondygnacjami, posesję składającą się ze złączonych chat murzyńskich i mały jednoizbowy domek o jednych drzwiach i jednym oknie: moją skromną siedzibę.
Ledwie tam się znalazłem, natychmiast pokochałem to miejsce. Wszystko w nim wykonano prostą ciesielką z drewna: ściany, sufit, podłogę, stół, krzesło i łóżko. Na stole stał Graal, a na łóżku leżała czysta pościel.
Wtedy ogarnęła mnie wielka słabość, jakby zakumulowało się we mnie zmęczenie milionów istnień. Nie miałem siły nawet usiąść przy stole. Wzmocniłem się tylko Duchem Świętym z Graala i zległem w łożu.
Zjawiła się wtedy kobieta, która zawarła w sobie opiekę, miłość i troskę w postaci matki, siostry i partnerki. Nakryła mnie kołdrą i zaczęła głaskać po głowie. Powiedziała, że zmęczony przyszedłem już na ten świat. To mi wiele wyjaśniło. Zapadłem w pół sen, w pół czuwanie. Gdy zmęczenie z wolna zaczęło mnie opuszczać, poprzez ścianę przedostała się do izby jasność, która materializującymi się rękami wyciągnęła mnie na zewnątrz. Światło było na zewnątrz tak silne, że poza jego granicami ledwie dostrzegałem majaczące w dali fragmenty drzew, nieba i innych elementów otoczenia.
Stałem przed Ojcem, który był jednocześnie sobą, jak i promieniującą jasnością. Po chwili zaczęły z niej wypływać różnokolorowe nitki energii. Wyglądały niczym wiotkie promyki, które tworzyły się jeden od drugiego, z wolna przenikając całą moja istotę. Jakbym miał pojąć, iż zakotwiczyły się we mnie wszystkie pasma wibracji.
Proces był tak silny, i tak mocno przykuwał uwagę, iż nic więcej poza tym faktem do mnie nie docierało, chociaż całym sobą czułem, że doświadczałem i innych ważnych procesów.
Potem znów znalazłem się w chatce, już nieco zregenerowany, zjadłem zupę i znacznie spokojniejszy na powrót zległem w łożu... Zostałem sam. Sam jak palec, sam w całym opuszczonym mieście. Pozostali mieszkańcy jeszcze nie zdążyli tu dotrzeć, czy też nie wrócili jeszcze z "pracy". Zrozumiałem też najważniejsze, że mam doświadczyć prawdziwej ciszy, spokoju, bo ukryta jest w nich moc, o której nic nie wiem.
Są w nich oczy, jak kanały, iskry, jak wybuchy świątecznych petard, i czerń, zapowiedź nieskończoności. Słowem rzeczy i zjawiska podsumowane, zwarte, gotowe do