Jesteś tutaj: Ważne Podziękowania

Podziękowania

Kim jest Zbigniew Jan Popko? Opinie osób, które skorzytały z uzdrawiania na odległość, uczestników warsztatów oraz tych, którzy korzystają z szerokiej bazy wiedzy w Akademii Wiedzy Duchowej jak i z przygotowanych medytacji znajdziesz w tym dziale.

Ty też możesz dodać swój wpis. 

ABY ZAMIEŚCIĆ PODZIĘKOWANIE SKORZYSTAJ Z FORMULARZA ZNAJDUJĄCEGO SIĘ Z LEWEJ STRONY.

(W wersji na komputer, okienko pod bocznym menu o nazwie "Nawigacja").

podziękowania Zbigniew Jan Popko

Zapraszamy do podzielenia się uwagami na temat skuteczności działań pana Zbigniewa, czy też informacjami o pracy nad sobą, której wiele osób się podejmuje, osiągając zdumiewające rezultaty. Do wypowiedzi zapraszamy także warsztatowców, jak i osoby zainteresowane poruszaną tutaj tematyką, a więc aktywnie korzystające z zamieszczonych na stronie informacji. Mamy nadzieję, że Wasze wypowiedzi pomogą innym podjąć słuszną decyzję co do spotkania się z autorem, jak i też rozwieją wszelkie wątpliwości ograniczające możliwość skorzystania z jego usług. Dlatego wasze słowo będzie nie tylko aktywnie wspierać potrzebujących, ale i uczestniczyć w ich powrocie do normalnego życia.

Przypominamy przy tym, że Zbigniew Jan Popko nie jest lekiem na całe zło, ale szerzona przez niego wiedza, jak i skuteczność jego wszelkich działań są tak zaskakujące i  nowatorskie, że powinny znaleźć swoje potwierdzenie także w tej zaproponowanej wszystkim formie kontaktu. Nie mamy czasu na przepisywanie listów, za które również dziękujemy, dlatego prosimy o elektroniczną formę kontaktu - poprzez formularz.


Dziękuję za widzenie wiele lat do przodu istotnych zmian w moim życiu. Dziękuję za cierpliwość w wyjaśnianiu najważniejszych procesów życiowych. Dziękuję także za brak cierpliwości wobec braku mojej pracy własnej i moje nadmierne oczekiwania, że wszystko zostanie za mnie zrobione. Wszystko to było i jest dla mnie bezcenną lekcją życia i rozwoju. Dziękuję za niesamowite diagnozy, trafne, pomocne, czasami porażające szczerością. To pomogło pokonać lęk przed lustrem z własnym odbiciem. Te niezwykłe wglądy w fakty, procesy, były niezwykle pomocne w zrozumieniu objawów i chorób najbliższych mi osób i w ich przełamywaniu. Panie Zbyszku, jest Pan genialnym diagnostykiem!!!! Dziękuję za szczerość aż do bólu, gdyż to pozwoliło zmierzyć się z najtrudniejszym. Dziękuję za oczyszczanie mnie, mojego Tatusia-Staruszka i mojego Syna. Dziękuję za otwartość i akceptację tego, że mogłam popełniać błędy. Dziękuję za odcinanie mnie od energii, z którymi nie powinnam mieć połączeń. Dziękuję za wiarę w człowieka!!!! Dziękuję Absolutnie Za Wszystko!!!! 

Jola z Krakowa, 2016-06-24

Dzień dobry, Moje wcześniejsze życie to koszmar. Chory psychicznie ojciec i oprogramowana mama, a także stałe napięcie związane z chorym widzeniem świata, przyczyniły się znacznie do mojego nieszczęścia. Siły niesprzyjające mojemu rozszerzeniu świadomości kształtowały mnie i moje otoczenie od urodzenia, dlatego długo trwał proces mojego dojścia do siebie. Nawet po działaniach Zbyszka i przyswojeniu znacznej dawki wiedzy musiałem często korzystać z jego pomocy. Na tym etapie mojego życia byłem zależny od jego działań. Spokój i pozytywna energia jaką dostawałem po tych działaniach dodawał mi wiary w słuszność sprawy i w to że słowa przekazywane przez niego to prawda. Dzisiaj już nie musze korzystać z jego pomocy. Obudziłem się w duchu, a siły zła mi w życiu już namieszać tak łatwo jak kiedyś nie mogą i mam nadzieję że sam niedługo zacznę pomagać innym. Materialnie, w moim życiu się na razie zmieniło niewiele, jednak czuje się jakbym przeżywał drugie życie w tym samym ciele. Potrzeby przestały mną rządzić, a inni ludzie przestali mieć na mnie swój destrukcyjny wpływ. Moje widzenie świata niematerialnego jest bardzo ograniczone i to często powodowało że wątpiłem, bo Zbyszek mówi o rewelacyjnych metodach kontaktu z siłami wyższymi. Najwidoczniej u mnie to działa inaczej. Czasami słyszę słowo rozsądku (chyba z góry) co jest dla mnie cenne. Słabe widzenie nie jest dla mnie już problemem, gdyż zrozumiałem że nie każdemu jest to dane w tym życiu. Najważniejszy jest ten niebiański spokój w sercu i żeby go nie zburzyć w żaden sposób. Czasami czuje jak góra czy opiekun (sam nie wiem)  na mnie wpływa jak moje słowo ,czy zachowanie jest niepoprawne. Czasami dziwię się jak prosta jest prawda, jak ludzie się dają mamić i jak absurdalny jest ten świat. Obecnie ciężko mi jest określić w jakim stopniu Zbyszek miał wpływ na moje obudzenie, gdyż był to wydłużony w czasie proces, ale wiem że bez wsparcia mogłoby to nawet nie nastąpić w tym życiu. Dlatego dziękuję Bogu że Zbyszek jest i przepraszam że podczas mojego zagubienia jeszcze wielokrotnie posłałem w jego kierunku wiele niewłaściwych myśli. Obecnie rozumiem jak wielkiego zadania Zbyszek się podjął i jak niewielu ludzi by było na to stać. W słowach przez niego przekazywanych jest magia trafiająca wprost do ludzkiego zagubionego serca. To że Zbyszek obecnie dobrze żyje zawdzięcza głównie dorobkowi swojego życia i cierpieniu jakie przeszedł. Szkoda że jeszcze tak wielu jest ciężko to zrozumieć i oceniają książkę po iluzorycznej okładce. Niech prawda zwycięży

J Arek z Nibylandjii, 2016-06-26

Moja historia jest zbyt smutna i za długa żeby ją szczegółowo opisywać. Zagmatwana przeszłość, lata tkwienia w pokrętnych układach rodzinnych, sprawiły, że jako dwudziestokilkuletnia dziewczyna, która ponoć miała wszystko,  czułam się jak stara zmęczona kobieta. Wszystkie moje dążenia do uzyskania niezależności w dziwny sposób kończyły się niepowodzeniem. Coraz silniejsze bóle głowy, stałe przemęczenie i kolejne niekorzystne sploty okoliczności sprawiły, że miałam wrażenie jakby ktoś zamknął moje życie, jakbym je straciła. I wtedy właśnie, choć nigdy wcześniej nie korzystałam z usług żadnych uzdrowicieli czy jasnowidzów, „zupełnie przypadkiem”, za namową znajomej trafiłam do Zbyszka. Nawet nie wiedziałam jak ma mi pomóc, czym się zajmuje, ani w jaki sposób działa. Po konsultacji i jej efektach, przyszły warsztaty, długa przerwa na zaakceptowanie tego co usłyszałam, a potem kolejne warsztaty,  jeszcze jedne i tak jest do dziś. W międzyczasie mój brat zachorował, diagnoza brzmiała jak wyrok, stwierdzono u niego SM (stwardnienie rozsiane). Zbyszek działał na niego kilka razy. Wykonane później badania jednoznacznie potwierdziły, że zmiany w mózgu zmniejszyły się znacząco, rzuty zupełnie ustały, a brat stał się dla lekarzy zagadką dr Housea. A moje życie?  Odmieniło się bardzo. Działo się to powoli, nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To był proces, bo takich właśnie zmian potrzebowałam, bo musiałam do nich dojrzeć i choć w części je zrozumieć. Wszystko po to, by móc się odrodzić i bez obciążeń zacząć życie na nowo. I choć nie udało mi się naprawić wszystkiego, to przemiany okazały się zaskakująco korzystne, nowo nabyte umiejętności zadziwiające, a  przyjaciele niezwykli. Teraz mogę się prawdziwie spełniać. Otwierają się przed mną nowe możliwości  o jakich nawet nie odważyłam się wcześniej pomarzyć.  Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wiedza przekazywana przez Zbyszka. On otwiera drogę, daje wędkę i uczy jak się nią posługiwać, a to wymaga nie lada umiejętności, wysiłku i cierpliwości, za którą chciałam tu szczególnie podziękować. P.S. Tej co się warsztatowiczami jak dziećmi zajmuje też się należą podziękowania.    

Szczęściara, 2016-06-27

Jestem zwykłym Kowalskim z ulicy. Opiszę Wam swoją historię, choć jeszcze daleko jej do końca.  Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego jeden człowiek w czarnej długiej sukni, krzyczący z ambony, karzący i taki ważny w sobie, ma mnie prowadzić do zbawienia. Dlaczego ów człowiek może mi pozwolić lub nie pozwolić  jeść  kurczaka w piątek? Ostatnio dobrodusznie pozwolił mi i moim kolegom z pracy, grzmiąc przez mikrofon, spożywać pokarmy mięsne w piątek, dzień pracowniczej imprezy, w której uczestniczył...  zbaczam z tematu... wybaczcie. I'm Kowalski.   Od zawsze szukałam Boga, ale kościół mnie odpychał, katecheci na lekcjach wygadywali bzdury, czułam, że nie tędy droga.  Moi rodzice na siłę próbowali mnie w ten sposób uduchowić, lecz przez wiele lat im się nie udało.  Nie można  komuś na siłę wpoić wiary w coś czego nie czuje. Miałam chwile zwątpienia, bo nie  dostrzegałam wiarygodnych źródeł na istnienie Boga.  Wszędzie tylko głód, zamartwianie, zły los widać gołym okiem na ulicach... Był nawet czas kiedy pytałam „gdzie jesteś?!! Skąd te wszystkie cierpienia na ziemi?!! Dlaczego nas zostawiłeś?!”  Potem przyszła obojętność, lecz ciągle gdzieś w głębi mnie paliło się światełko, tylko zapomniałam o nim. Czułam Go i zapominałam. Dwa przeciwne stany w jednym momencie. Pewnego dnia pojawiła się osoba w moim życiu. Trafiła w moment wprost idealny. Byłam na zakręcie i sunęłam prosto w dół po krętych ścieżkach ku ciemności, byłam w głębokim dołku gdzie światło już dawno przestało się przebijać.  Sięgnęłam dna palcami u stóp i gdyby nie ta osoba, pewnie bym zatopiła się cała w ciemności. Jeszcze kilka tygodni i byłoby po zawodach.  Jednak Osoba ta wyciągnęła do mnie rękę. Wprawdzie w dość nietypowy sposób, ale widocznie tak miało być. Małymi kroczkami wyciągnęła mnie z mrocznej otchłani.  Stała się moim przyjacielem i ratunkiem.  Mój Przyjaciel ma potężną moc, to jeden z Was, podopiecznych Zbyszka.  W genialny sposób przekazywał mi wiedzę. Mam typowo analityczny umysł. Wszystko rozpracowuje umysłem..  Gdyby walnął z grubej rury pewnie więcej by mnie już nie zobaczył. Ale On cierpliwie, małymi dawkami podawał mi informacje. Najlepsze jest to, że ani razu nie zwątpiłam w Jego słowa.  Każda informacja była elementem układanki. Układanki, która powoli nabiera kształtów i na dzień dzisiejszy widać, jaki obraz z niej powstanie.   Ale zapewne minie jeszcze sporo czasu nim ukaże mi się w całości. Patrząc na potęgę i zaangażowanie Mojego Przyjaciela nie raz wątpiłam w to, czy kiedyś uda mi się Go „dogonić” i być w takim samym stanie oświecenia.  Ale udział w warsztatach pomógł mi zrozumieć, że ciężka praca prędzej czy później pomoże mi trafić „do domu”.   Dzięki Niemu, jego wiedzy, tego czego nauczył się od Zbyszka, całkowicie rzuciłam palenie i cukier. Nie boli mnie już to, że mam szafkę pełną słodyczy dla dzieci, które kiedyś były moim pocieszaczem, że w zasięgu ręki leżą papierosy męża, po które bym kiedyś sięgnęła. Nawet kawa jest mi już nie potrzebna. Odstawiłam wszelkie art zawierające w sobie cukier. Zamiast tego piję ziołowe mikstury J Zaczęłam pracować nad aktywnością fizyczną regularnie ćwicząc.  Zdrowo się odżywiam i każdego dnia pracuję nad tym, aby nikogo nie ranić, nie posyłać mu złych wibracji,  ani w myśli, ani w czynie. Czasem na drodze mojego życia pojawia się przeszkoda. Czasem potykam się o nie i upadam. Ale nie denerwuję się tak jak kiedyś, stałam się łagodniejsza.  Dzięki Przyjacielowi trafiłam na tą stronę, choć to nie On podał mi na namiary na Zbyszka. Ba! Nie miałam wtedy jeszcze pojęcia o tym, że Przyjaciel wzrasta przy Zbyszku.  Informacja ta pewnego dnia spłynęła do mnie sama..  Dziś wiem, że musiałam swoje odczekać, dopracować, dojrzeć do zawartych tu informacji. Przygotować się na to co tu zastałam.  Bez tego mój ograniczony umysł nie przyjąłby informacji zawartych na tej witrynie. Dlatego od razu rzucam propozycję wg mnie powinien powstać portal dla wzrastających. Opisujących ich przebudzenia, ich historie w zrozumiały dla Kowalskiego sposób. Tu Zbyszek trafia tylko do tych, którzy są już w temacie. Ja byłam, więc się nie zraziłam, choć niejednokrotnie odchodziłam od komputera, żeby ułożyć sobie to czego się dowiedziałam. Niektóre informacje mnie powalały inne są wprost nie do uwierzenia, nie do poczucia. Do tego trzeba wstępu, którego w sieci brakuje. Kowalski na to nie pójdzie. Puknie się w głowę i zamknie komputer. Niestety jesteśmy społecznością, która bazuje na komputerach. Teraz nawet sprzątaczka,  czy babcia klozetowa (nie ubliżając ich zajęciom, absolutnie) korzysta z facebooka. Pokażcie mi młodego człowieka, który nie jest w sieci! Jeśli rodzice nie kupili mu laptopa, to ma tablet lub iPhona, gdzie nocami buszuje w necie. Tylko starsze pokolenie jeszcze jakoś się uchowało i są jednostki, które nie zasiadają codziennie do kompa. Młode pokolenie jest nim przesiąknięte. I uważam, że tędy należy próbować do nich docierać.  Ale językiem prostym i wiarygodnym. Na tej stronie znajdują się podziękowania dla Zbyszka.  Zaskakuje mnie to, że jest ich tak mało.  Mimo, że ten Człowiek pomógł i pomaga setkom ludzi.  Ja też dziękuję Zbyszkowi, za Mojego Przyjaciela, wiernego warsztatowicza, wzrastającego „Członka Załogi”. Dziękuję Zbyszkowi, za to, że niezłomnie prowadzi nas ku światłu.      

Kowalski, 2016-06-28

Bardzo dziękuję za ogrom  Pana pracy, za wszystkie wiadomości w wideoblogach  i nie tylko oraz wsparcie, które wielokrotnie od Pana otrzymałam.  Jeszcze raz bardzo serdecznie pozdrawiam

Bożena    , 2016-06-30

Kochani, wszyscy czytelnicy tego listu. Słów mojej wdzięczności wobec Zbyszka Popko nie sposób wyrazić i ująć w sztywne ramy tekstu. Był i jest dla mnie najcudowniejszym objawieniem, wołaniem Boga – Ojca i siłą, która otworzyła mi skrzydła. Sam wielokrotnie powtarza, że nikt nie może przed sobą stawiać drugiego człowieka jako guru i za takiego go też nie uważam. Ale to co robi z miłością i oddaniem na rzecz drugiego człowieka zasługuje na wielki szacunek i uznanie. Pokazuje światy, które do tej pory były niedostępne drugiemu człowiekowi, podpowiada, nie zabierając jednocześnie cennego doświadczenia, co zrobić by zmienić swoje życie na lepsze. Ja już dzięki niemu, własnej pracy i przede wszystkim wsparciu Góry osiągnęłam stan, w którym mogę powiedzieć, że zaczynam żyć, widzę świat w innych barwach i pragnę by w tych samych kolorach mogli widzieć go inni. To o czym mówi, pisze, to jest uniwersalna prawda, której poszukiwałam całe życie, choć sama o tym nie wiedziałam. Dziękuję za każdą konsultację, która zawsze była pomocna i skuteczna. Dziękuję za pasję i budzące się marzenia. Dziękuję za to, co było jego udziałem i za to wszystko co działo się poza, bo to też dzięki niemu się dokonało. Pokazał mi Nową Drogę, po której mogę kroczyć z tymi, z którymi pragnę iść przez życie. Drogę do Domu i własnej Wolności. Chylę czoła przed Tobą Zbyszku i marzę bym kiedyś mogła choć w części dać tyle ludziom miłości, ciepła i wsparcia co Ty. Dziękuję, że uzdrowiłeś moje życie.   

Edyta z warsztatów., 2016-07-01

Wspaniałe warsztaty tygodniowe!!! Nie wiem, od czego zacząć, czy od tego, że było to najwspanialsze duchowe doświadczenie w moim życiu, porównywalne jedynie z urodzeniem córek, czy od tego, że nikt jakoś się z tą radością dzielić nie chce, choć głośno o swych przemianach mówi. A szkoda, bo pomogłyby ich słowa tym, którzy nie wiedzą, jakie duchowe cuda czyni Zbyszek. To aż wstyd, że zasklepiają się w swym wewnętrznym światku i nie dostrzegają, że nie wolno tych wielkich spraw zamykać w sobie. Kto trak czyni, wzmacnia tylko swoje duchowe wyrachowanie i w żaden sposób nie wspiera działań Góry na ziemskiej płaszczyźnie. Ale co mi tam, każdy sam swoje czyny ukaże po śmierci. Powiem krótko żadne choćby roczne warsztaty nie będą nigdy w stanie dorównać przemianom, jakie we mnie zaszły podczas jednego tygodnia. I nawet słowa nie wypowiem na temat wzrastających parametrów, bo nie o nie tu chodzi, ale o prawdziwe stany, w które weszłam i w których wciąż pozostaję. Moje energetyczne środowisko zostało tak wyczyszczone, że niemal obserwuję każdą negatywną wibrację, jaka się porusza w przestrzeni, a stany duchowe nieustannie unoszą mnie nad falami morza energetycznych zaburzeń. Przestałam się bać, przestałam narzekać, poprawiło mi się zdrowie, a moje własne myśli same pędzą ku jutrzejszemu dniu, odmalowując najpiękniejsze wzory przyszłości. Ja po prostu zostałam stworzona na nowo. Teraz przynamniej wiem, co to znaczy mieć aktywne portale. Nigdy tego nie czułam, choć wmawiano mi różne rzeczy. Jestem, jak to mówi Zbyszek, starą ezoteryczką, więc wiele programów gdzieś mi się po głowie kołacze, także te mówiące o tym, czy jestem uduchowiona czy też nie. Nie muszę chyba dodawać, że ezoteryczne specyfikacje to tylko stek bzdur, które mają wmówić ludziom, że doświadczają cudów, choć tak naprawdę ocierają się oni zaledwie o podstawowe stany emocjonalne. Taka bajka dla naiwnych. Tym prawdziwym cudem jest Zbyszek, ta jego cała mistyczna robota, to poświęcenie na rzecz innych, to podporządkowanie temu całego swojego życia. Przy nim nauczyłam się widzieć Górę i rozmawiać z Bogiem. Wiem, co jest poprawne, a co nie, i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej, bo ja to prawdziwie doświadczam. Za to jestem mu dozgonnie wdzięczna. I za ten wspaniały tydzień, którzy ułożył we mnie całą przestrzeń domysłów w zgrabny pakiecik wiedzy. Nagle wszystko się poukładało, zapięło na ostatni guzik. A modlitwy przybrały postać tak silnych przekazów, że wydaje mi się, iż one wciąż trwają i przypominają o tym, co jest dla mnie najważniejsze moja duchowa jedność ze światem. Wczoraj pierwszy raz nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem videoblogów. Słowa Zbyszka wydały się tak proste i oczywiste, że samą mnie to zastanowiło. Zaczęłam mówić jego językiem. Przynajmniej wiem, dlaczego mu tak trudno rozmawiać z tymi, co nie widzą i nie słyszą, a żyją iluzją swej poprawności. Oj, wiele zrozumiałam przez te kilka dni. Może nawet więcej, niż bym chciała. Obojętne o kim chciałabym mówić, o jakiejkolwiek znanej historycznej postaci, nie wyłączając z tego Jezusa i innych świętych, to jednak nie oni, a Zbyszek otworzył przede mną wrota do duchowego świata i nauczył mnie się po nim poruszać. Owszem, widzę Jezusa i innych awatarów, czasem dostanę od nich wskazówki, ale bez Zbyszka nigdy by się to nie wydarzyło. Jestem tak wdzięczna losowi za to, że postawił mi go na mojej drodze, że musiałam o tym w końcu napisać. Ciekawe, czy inni kursanci dostrzegli to, co niewidoczne, że bez naszego małego mistrza ich życie wyglądałoby jak dawniej. Byłoby mroczne, zapchlone i ugniatane przez ludzkie zło. Ja zostałam wyrwana z kręgu ogłupienia i niemocy i nareszcie to zrozumiałam. I już wiem, że jutro będzie świetliste i bez III wojny światowej. A wszystko się wokół tak bardzo zmieniło, tak poprawiło, że ze szczęścia mogłabym płakać bez końca. Chodzę pośród ludzi i jest mi dobrze, stoję na rozkopanym parkingu i mi to odpowiada, deszcz pada, a ja rozmawiam z chmurami. Po prostu nie mogę uwierzyć, że pigułka modlitw mogła tak zmienić moje postrzeganie. To jest zbyt cudowne, by o tym nie mówić. A najpiękniejsze jest to, że gdyby nawet dopadł mnie egzystencjalny stres, to mam na niego sposób modlitwę z warsztatów. Obojętne jaką, bo każda tak mnie ustawia, jakby sam Zeus to robił. I na pewno będę na kolejnych tygodniowych warsztatach. Gdy porównam je z kursem bioenergoterapii, z tą chodzącą na dwóch nogach niesprawiedliwością, to z bezsilności aż zaciskają mi się dłonie (kursanci wiedzą, o czym mówię). Ale nie ma co rozdzierać szat. Trzeba ten trudny czas przetrwać i tyle... Pozdrawiam wszystkich, także tych, którym nie dane jest czuć i wiedzieć. 

anonimowy, 2016-07-02

Dzień dobry, panie Janie ...Mąż odszedł, jak pan zapowiedział. Bóle osłabły, choć nie do końca, ale widać było, że się przestał męczyć. Jakby nagle pogodził się ze śmiercią. Ale nie o tym chcę napisać. Chodzi mi o to, jakim on był człowiekiem, co trafnie pan ujął jako kanalia. Sama już nie wiedziałam, czy mu w utrapieniu pomagać, czy też go zostawić. Zrobiłam, jak pan kazał i teraz tego nie żałuję. Kilka dni po pogrzebie przyśnił mi się cały uśmiechnięty. Takim go nie znałam, chyba że za młodych lat, kiedy jeszcze nie pił i nie zdziwaczał. Przyniósł mi cały pęk kwiatów i przepraszał za wszystko. Był taki zawstydzony tym, jaki był dla mnie przez ostatnie trzydzieści lat, że nie potrafił mi spojrzeć w oczy. Dopiero gdy wzięłam od niego te kwiaty, to cały rozpromieniał i zaczął cos przekazywać. Nie wszystko pamiętam, bo mówił coś o dzieciach, żeby uważać na ich nieszczerość i nie liczyć na ich wsparcie, gdy przyjdzie taka potrzeba, ale odczułam jego ogromną wdzięczność za odprowadzenie. Dziękował, że przez pana działanie dostał ponowną szansę na bycie człowiekiem. Właściwie to o tym chciałam napisać, bo bardzo mnie to męczyło. Powinien pan wiedzieć, że potrafi pan odprowadzać także nieczyste dusze. Może dzięki temu jakoś znoszę nasza rozłąkę. Czasem czuję w domu jego obecność. Nie lękam się tego, nawet powiedziałabym, że jest mi z tym dobrze, choć rozmawiać z nim nie chcę. Nie jestem na to gotowa. Ale może kiedyś to się zmieni. Jak nabiorę odwagi, to się odezwę. Piszę to po, by podziękować za to, co pan dla jego duszy zrobił. Przy okazji i mi jest lepiej i nie mam wyrzutów sumienia z powodu żywionej do niego w ostatnich latach urazy. To mi pan zresztą wytłumaczył. Życzę wszystkiego najlepszego.      

anonimowy, 2016-07-04

Ja w swoim długim życiu zaliczyłam wiele kursów i nabyłam mnóstwo sprzętu radiestezyjnego, który w rzeczywistości okazywał się po czasie niewypałem. Zawodziły działające tylko chwilowo odpromienniki, mandale psuły atmosferę, a osławione piramidy Horusa i inne wynalazki tylko niszczyły ludzką energetykę. Dostrzegałam to już wcześniej, ale nikt nie brał moich podejrzeń na serio. Dopiero pan odważył się mówić o niebezpiecznym micie, o ezoterycznych programach usypiających ludzką świadomość. Dzisiaj wiem, znalazłam na to potwierdzenie, że wszystko to, co odczuwałam, było prawdą. A dzięki skalom astralnym rozwiałam resztki wątpliwości. I powiem za panem, że przemysł ezoteryczny z Bogiem i prawdą nie ma nic wspólnego. Doświadczyłam tej zdrady na własnej skórze. Mam też zaliczone kursy wszelkiej maści, te reiki, te z uzdrawiania duchowego, także u Zdenko Domancica, te z synchronizacji półkul mózgowych, jak hemi-sync czy medytacja, te z zachowań społecznych, jak Silva, czy te z zakresu rozwoju duchowego, zaliczone u K... i G... I za każdym razem czułam wielkie rozgoryczenie. Ocierałam się o perfidną mistyfikację i wykorzystanie, o próby programowego opętania i podporządkowania inicjacjami. Ostatni kurs thetahealingu za niemal tysiąc złotych zaliczyłam u B... Wtedy ostatecznie padła moja wiara w ludzka uczciwość. Nie tylko że wmawiano mi nieodczuwane stany, ale kazano także wierzyć w to, że inni doświadczają tego, czego nie doświadczali. Sama zaś mistrzyni opracowała zręczny program bazowania na ludzkich emocjach, na ludzkich potrzebach, dając ludziom wizje tego, co sami chcieli odczuć, choć nie miało to nic wspólnego z prawdą. Powiem krótko przez trzydzieści lat dawałam się ogłupiać, wierząc, że w końcu kiedyś przez kogoś uda mi się dotrzeć do prawdy, że dojrzę światełko na końcu swego tunelu poszukiwań. Do czasu spotkania z panem było to światełko mojego pustego konta w banku. Pewnie wyło „nakarm mnie”. Panie Zbyszku, przyjacielu, pan jednym dotknięciem ręki uruchomił we mnie jasnowidzenie! Ja widzę to samo co pan. Może nie dosłownie, ale prawie to samo. Kto widzi, ten wie, o czym mówię. Może to miało stać się akurat teraz, a może nie, nie wiem, ale ja wiedziałam, jadąc do pana, że to spotkanie rozpuści wszystkie blokady. Nie zaliczyłam żadnego kursu u pana, byłam tylko na konsultacjach, gdzie usłyszałam, że żyłam w nawiedzeniu i że moje obudzenie nadeszło, ale otrzymałam to, czego wszystkie dotychczasowe kursy mi nie dały obudzone zdolności i ogrom wiedzy, którą bezpłatnie się pan dzieli. W ogóle to jestem w szoku, że ktoś darmo udostępnia cały dorobek swojego życia, choć mógłby na tym zbić miliony. Przecież to, czego pan uczy, jest tak rozległe i prawdziwe, że pewnie dorównuje wszystkiemu temu, co jest ukryte. Ja wręcz oszalałam, gdy z każdym wideoblogiem potwierdzałam w sobie i na skalach to, co było przy mnie, a czego do tej pory nie dostrzegałam. Pan jest dla mnie Bogiem, takim najwspanialszym przyjacielem, którego szukałam od lat. I w końcu znalazłam. I nigdy nie opuszczę. Na marginesie powiem tylko, że osiem lat temu wyszło mi w tarocie, że poznam mistrza, który mnie obudzi i który zmieni swoją pracą cały obraz świata. W tej chwili jestem pewna, że to o pana chodzi. Szkoda tylko, że ludzie tego nie rozumieją. Dodam tylko, że trafiłam do pana poprzez pewną osobę, która była na warsztatach w Rusinowicach, ale która z duchowością nie ma nic wspólnego. Jak to pan mówi że do kościoła może chodzić każdy, ale nie każdy wyjdzie stamtąd świętym. Ta osoba na pewno święta nie jest. Spuchła pychą. Do tego stopnia jest nadęta i zarozumiała, że głosi pana treści jako swoje i każe się uważać za wtajemniczoną. To mnie nieco do niej zraziło. Do pana dotarłam poprzez krótki podpis na dole skal. A potem poleciało jak z górki. Przerabiam w tej chwili 68 videoblog i zapewniam, że jak przerobię wszystkie, to zjawię się na kursie. Będę przygotowana, nie ośmieszę się, bo inaczej nie mogłabym odczuć namaszczenia i wejść potem do Świątyni Serca z czystym sumieniem. To będzie moje święto. A potem napiszę książkę pod tytułem; Moje porażki i ezoteryczny Szatan. Za dużo ze mnie zdarto i za bardzo mnie skrzywdzono, bym innych przed obłudą nie miała ostrzegać. (Ta skala o numerze 23 to strzał w dziesiątkę. Każdego tu można rozpracować. Pewnie dlatego jest pan na cenzurowanym). Pozdrawiam pana, panie Zbigniewie, czy raczej Janie, życząc długiego i spokojnego życia, jak i oddanych sprawie przyjaciół. Z Bogiem.

Magdalena Ż.    , 2016-07-05

Szanowny Panie Zbigniewie na Pana stronie poruszanych jest mnóstwo poważnych tematów, które niestety naprawdę istnieją. W ich obliczu, w obliczu cierpiącego świata, głodujących dzieci, bitych czy terroryzowanych żon oraz mężów, śmiertelnych chorób, tragedii życiowych, codziennej rozgrywki dobra ze złem nie wiem czy nie wstyd wspominać o moich błahych sprawach. Nigdy nie miałam ciężko w życiu. Zawsze rodzice mnie szanowali. Zapewnili spokojne dzieciństwo. Nie znęcali się nade mną. Nigdy u nas nie brakowało pieniędzy. Mama zawsze tłumaczyła, że trzeba być dobrym, że oszukiwanie i cwaniakowanie to poważne przewiny. Wychowałam się w cieplutkim, kochanym domku. I co? I nie potrafiłam ocenić czy ktoś chce mnie skrzywdzić czy nie. Czy oszukuje czy mówi prawdę, bo zawsze miałam nadzieję, że chyba nie byłby aż takim złym człowiekiem. To było coś, co spędzało mi sen z powiek. Bo co chwila zdarzało się, że traciłam pewność siebie, nie broniłam własnego zdania. Ludzie, którzy mnie poznawali pewnie zawsze liczyli na to, że prędzej czy później mnie wykorzystają, bo przecież jestem głupia i naiwna. Nie będę opisywać swojej całej historii, bo miałam z tego powodu wiele straconych lat życia. Dzięki udziałowi w warsztatach i dzięki temu, że na wahadełkowaniach nauczyłam się odczytywać na skalach, teraz potrafię "rozszyfrować" każdego (pozytywnego i negatywnego). Mam cudownych znajomych, tzw. prawdziwych przyjaciół, z którymi szaleje na wspólnych wypadach, imprezach "do upadłego" (poznałam ich również dzięki trafnym odczytom na skalach). Z moją przyjaciółką zawsze na skalach sprawdzamy nasze miłosne podboje, żeby brzydką mówiąc "nie zaliczyć wtopy". Po co mieć "kwaśną minę" ! ;).  Już na studiach założyłam własną firmę, a teraz jako całkiem młoda osoba podpisuję dość poważne kontrakty. Mam super samochód, mnóstwo pomysłów na życie i jeszcze nie zdarzyło mi się podjąć złej decyzji w firmie, czy wejść w układ z niewłaściwą osobą, a to wszystko dzięki SKALOM PANA AUTORSTWA. Naprawdę! dzięki warsztatom, kilku poznanym na nich technikom (dzięki godzinom spędzonym na nauce przy darmowych!!! videoblogach) przekonałam się, że nasze życie zależy od nas samych. "Usiąść w kącie" i płakać zawsze zdążymy. Póki czas warto włożyć pracę w bycie lepszym. Teraz nauki mamy nabrały jeszcze więcej sensu. A skale są moim najwierniejszym przyjacielem...czyli Oni- nasi Wielcy Opiekunowie ...których to Pan mi pokazał... ŻE SĄ TAK BLISKO. Dziękuję!...    

Mirelka, 2016-07-06

Witam serdecznie... Jestem niezmiernie wdzięczna za pomoc Panie Zbyszku. Na konsultacje szłam z nadzieją na Cuda, które miały się wydarzyć... Zaraz po konsultacji byłam nieco rozczarowana..., ale rozczarowanie trwało dosłownie chwilę. Od chwili spotkania z Panem jestem nie tą kobietą co przez ostatnich kilka lat... Ogarnia mnie radość, nie czuję nawet w chwilach trudnych - nerwów, zwątpienia czy też rezygnacji... Moje nogi ostatnio "uskuteczniły" kilkudniowe spacery )  - co wydawałoby się jeszcze dwa tygodnie temu nie możliwym. Jestem szczęśliwa, wyrozumiała, pełna wewnętrznego spokoju... Syn również się korzystnie transformuje ... Jeszcze raz bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam...     

Sława, 2016-05-16

Zdecydowałam się tą droga przesłać Panu podziękowanie, ponieważ moja wdzięczność i radość jest ogromna i chciałabym aby ktoś inny mógł również skorzystać z Pana pomocy, bo przecież dopiero my uzdrowieni dajemy świadectwo Prawdzie. Od 5 lat chorowałam na stwardnienie rozsiane. Nie muszę pisać, jak trudny był to czas, u ilu lekarzy, i nie tylko, szukałam pomocy, ile wylałam łez. O Panu dowiedziałam się od kolegi, który uczestniczył w warsztatach w Rusinowicach. Opowiadał mi, dla mnie wtedy, niesamowite rzeczy, że odkrył w sobie kontakt z Bogiem, Jezusem, że z Nimi rozmawiał, i że odczuł szczęście i zdrowie. Jednym Działaniem na mnie spowodował Pan, że już po 1 dniu odczułam, że lepiej się czuje, a po tygodniu byłam całkowicie zdrowa. Mało tego, moje życie osobiste rozkwitło. Minęło już pół roku, choroba nie wraca. Bardzo, bardzo serdecznie Panu dziękuję i życzę Panu wszystkiego co najlepsze, za Pana prawdziwą pomoc, uzdrowienie i przywrócenie mi radości z życia,    

Anita, 2016-05-18

Następna strona

Dodaj podziękowania

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez popko.pl
Materiały publikowane w serwisie popko.pl mają charakter edukacyjny i paramedyczny, a towary oraz usługi nie stanowią i nie zastępują porady medycznej. Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów zamieszczonych na portalu jest wskazane, tylko i wyłącznie z podaniem aktywnego linka popko.pl jako źródła. Nazwa serwisu, jego koncepcja, wygląd graficzny, oprogramowanie oraz baza danych podlegają ochronie prawnej.
popko.pl 2021